Aktualności

23-05-2019-16:27:00

50 lat... The Who - Tommy

Fragment okładki omawianej płyty

Podziel się na facebooku!

Monumentalne dzieło muzyczne w postaci „Tommy’ego”, legendy angielskiego rocka, The Who, zasługuje na specjalne miejsce w historii muzyki. Pieczołowicie zaplanowany album był jedną z pierwszych na świecie klasycznych oper rockowych, a jego bogata zawartość i opowiedziana poprzez jego dźwięki historia pewnego chłopca stała się tak popularna, że trafiła nawet na Broadway oraz na taśmę filmową. 23 maja mija dokładnie pół wieku od premiery przełomowego dla rocka i samego The Who, albumu. Dlaczego „Tommy” jest wyjątkowy i jakie zbudował dziedzictwo przez te wszystkie lata?

Lider legendy angielskiego rocka, The Who, Pete Townshend, nigdy nie ukrywał, że w poszukiwaniu muzycznych inspiracji sięga po różnorakie opowieści i historie, których miał pełno w głowie. Jedna z takich dotyczyła pewnego Hindusa, Meher Baby – to na kanwie jego postaci powstał bohater albumu z 1969 roku, tytułowy Tommy. Album być może nie byłby rock-operą, gdyby nie to, że od połowy lat 60’ lider The Who poszukiwał coraz to dłuższych form ekspresji – uznał, że krótkie formy, z jakich znany był zespół (utwory o długości 2-3 minut) już się przejadły. Zachęcony przez kompana, Kita Lamberta, nie zasypywał gruszek w popiele i przystąpił niemal samodzielnie do prac nad „Tommym”.

O czym jest sam album? Tutaj najlepiej oddać głos samemu Pete’owi: „Będzie to album opowiadający historię chłopaka, który urodził się głuchy, niemy i ślepy i to co dzieje się z nim na przestrzeni lat. Ale tutaj chodzi o przedstawienie sposobu odbierania przez niego świata poprzez wibracje, które staramy się przełożyć na język muzyki. Chcemy, aby słuchacze poprzez muzykę weszli w skórę Tommy’ego i zrozumieli jego sytuację”. Powyższe słowa lidera The Who świadczą, że naprawdę czuł, iż album może być czymś wyjątkowym. I się nie mylił.

Co ciekawe, gdy zespół zainstalował się w studio (jesień 1968 r.), aby rozpocząć pracę nad następcą „The Who Sell Out”, dopiero wówczas album z roboczej nazwy „Głuchy, Niemy i Ślepy Chłopiec” ewoluował do „Tommy’ego”. Miało to związek z tym, że Tommy było popularnym angielskim imieniem, a znaczna większość fanów zyskującego sławę zespołu rekrutowała się właśnie z Wysp. Proces nagrywania przebiegał bardzo wolno. Materiału było tak dużo, że The Who zrobili sobie nawet urlop od sesji i ruszyli w mini trasę koncertową.

 Do studia powrócili w 1969 roku i to wówczas „Tommy” nabrał kształtu rock operowego albumu koncepcyjnego w finalnie znanej formie. Końcówka prac była bardzo intensywna – muzycy mieli już dość nieustannego ogrywania materiału, poganiały ich terminy wytwórni, a do tego wzrastała presja otoczenia. Finalne nagrania zakończyły się 7 marca i zbiegły z wydaniem przez The Who singla, w postaci „Pinball Wizard”, który okazał się wielkim hitem. Pomimo wystąpienia chwilowych problemów z doborem odpowiedniej okładki, „Tommy” ujrzał wreszcie światło dzienne 17 maja 1969 roku na terenie USA, a sześć dni później w ojczyźnie The Who.

„Tommy” okazał się strzałem w dziesiątkę. Tuż po wydaniu, krytycy byli dosyć mocno podzieleni co do oceny monumentalnej rock-opery, ale jak pokazał czas, po prostu niektórzy nie objęli ogromu i przesłania, jakie niosła płyta. Ci, który przyjęli „Tommy’ego” z zachwytem momentalnie uznali album za genialny i przełomowy – ciężko im odmówić racji. Co ciekawe, płyta została bardzo chłodno przyjęta przez BBC i niektóre stacje radiowe w USA.

 Niezrażony tym faktem zespół intensywnie promował swoje najnowsze wydawnictwo, a sam Pete zachęcał do zapoznania się z „Tommym” tłumacząc historię wykreowanego przez siebie bohatera i drogę jego życia – od kaleki, który ozdrowiał tłukąc lustro ze swoim odbiciem, poprzez lidera i guru duchowego skupiającego wokół siebie wyznawców, aż po finał – gdzie opuszczony przez wiernych Tommy jako jedyny pozostał lojalny swoim zasadom – życia w ubóstwie i miłości do drugiego człowieka.

A jak pierwszą rockową operę The Who odebrali fani? Świetnie – „Tommy” bardzo szybko okazał się wielkim komercyjnym sukcesem Brytyjczyków. Drugie miejsce na brytyjskiej liście przebojów, czwarte na amerykańskiej i uzyskanie w USA statusu złotej płyty (pól miliona sprzedanych egzemplarzy) – to wszystko świadczy samo za siebie.

 Jakkolwiek stosunkowo ciężko wśród licznych piosenek obecnych na albumie wybrać te najlepsze, to te, którymi „Tommy” był promowany okazały się wielkimi hitami. „Pinball Wizard” wspiął się na szczyt amerykańskich list przebojów i trafił do pierwszej piątki na Wyspach. Podobnie przyjęto pozostałe dwa single – „See Me, Feel Me” oraz „I’m Free”.

Wraz z sukcesem radiowym posypały się błyskawicznie recenzje wychwalające najnowsze dzieło The Who. Krytycy, początkowo onieśmieleni długością utworów i ich liczbą (24 piosenki!), wręcz zakochali się w „Tommym”. I jakkolwiek wszyscy doceniali samą treść muzyczną to na szczególną uwagę zasługują ci, którzy dojrzeli w tym albumie koncepcyjnym de facto nowy gatunek – właśnie rock-operę. Wyjątkowość albumu uszlachetnia fakt, iż jest także jednym z pierwszych rockowych albumów koncepcyjnych na świecie, a już klasyczną wisienką na torcie jest to, że tym dziełem muzycznym zachwycił się także świat filmowy i scena baletowa.

W 1975 roku „Tommy” został przeniesiony do filmu, w którym członkowie The Who wystąpili w tak doborowym towarzystwie, jak Tina Turner, Eric Clapton i Elton John. Jakby tego było mało, chwilę wcześniej nagrano orkiestralną wersję „Tommy’ego” (1972), a w 1993 roku historia nieszczęsnego chłopaka została przeniesiona na deski Broadway’u, gdzie stała się wielkim hitem.

Pół wieku po premierze „Tommy” nie ma czego się wstydzić. Aranżacyjnie i muzycznie to nadal świetna porcja dźwięków w klimatach pogranicza rocka i popu, których po prostu nieźle się słucha. Jedyne zarzuty, które być może z biegiem lat nieco rzuciły się cieniem na „sławę” tego przełomowego albumu mogą dotyczyć warstwy tekstowej. Pete nigdy nie słynął z wyrafinowanych liryków, a te na „Tommy’m” mogą obecnie nieco trącać infantylizmem. Po prostu obecne pokolenia wraz z rozwojem gatunku rock-opery przyzwyczaiły się do nieco poważniejszych treści. Nie zmienia to faktu, że półwieczny jubilat trzyma się mocno i swoim rozmachem nadal jest w stanie zaskoczyć kolejne generacje melomanów.

Tracklista:

Strona A

  1. Overture

  2. It's a Boy

  3. 1921

  4. Amazing Journey

  5. Sparks

  6. Eyesight to the Blind (The Hawker)

Strona B

  1. Christmas

  2. Cousin Kevin

  3. Acid Queen

  4. Underture

Strona C

  1. Do You Think It's Alright?

  2. Fiddle About

  3. Pinball Wizard

  4. There's a Doctor

  5. Go to the Mirror!

  6. Tommy, Can You Hear Me?

  7. Smash the Mirror

  8. Sensation

Strona D

  1. Miracle Cure

  2. Sally Simpson

  3. I'm Free

  4. Welcome

  5. Tommy's Holiday Camp

  6. We're Not Gonna Take It

źródło: Maciej Chrościelewski / koncertomania.pl
23-05-2019-16:27:00

Podziel się na facebooku!

TAGI: the who