Aktualności

31-05-2010-09:03:01

The Hold Steady - "Heaven Is Whenever"

Udostępnij! Tweetnij!

Są zespoły, o których nie potrafię napisać złego słowa. The Hold Steady to jeden z nich.

Jak zwykle w przypadku wykonawców, do których mam słabość, zastanawiałem się, co The Hold Steady zrobią na kolejnej płycie, skoro wydana kilka lat temu "Stay Positive" ocierała się o geniusz. Odpowiedź brzmi - trochę się uspokoili. Choć rzecz jasna nie zrezygnowali ze swoich znaków firmowych. Znów czekają nas fantastyczne, wyrywające z butów rockowe piosenki śpiewane przez Craiga Finna charakterystycznym głosem, będącym miksturą mocno skacowanych Toma Waitsa, Elvisa Costello i Boba Dylana, ładnie wzbogaconych fortepianem. Preferujący The Hold Steady w wersji melancholijnej, refleksyjnej, także będą mieli sporo powodów do zadowolenia. I to szybko, bo tuż po włączeniu płyty, w otwierającym numerze "The Sweet Part Of The City".

Muzycy The Hold Steady należą do tych, których przedpremierowe zapowiedzi sprawdzają się w 100 procentach. Jeszcze gdy trwały prace w studiu z Deanem Baltulonisem, producentem dwóch pierwszych krążków grupy, mówili, że będzie więcej przestrzeni w piosenkach. Że będzie słychać inspiracje muzyką ilustracyjną, filmową. I słychać, bardzo wyraźnie choćby w zamykającym album "A Slight Discomfort". Panowie nie zapomnieli jednak, co to jest mięsisty, rockowy riff ("Rock Problems", singlowy "Hurricane J", "Our Whole Lives"), lecz nauczyli się też z większym umiarem detonować dynamit. Zamiast dźwiękowej eksplozji, nierzadko uspokajają ładną gitarą, która czasem może kojarzyć się z The Edge'em czy Lou Reedem. Innymi słowy, zakres wszechstronności oraz umiejętność wzbogacania klimatu zostały przez The Hold Steady poszerzone. Niezmiennie z każdej nuty nagranej przez Amerykanów emanuje szczerość i wielka frajda z grania. Frajda, którą każdy lubiący rocka musi mieć podczas słuchania "Heaven Is Whenever".


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: