Aktualności

01-09-2010-18:55:26

Lil Wayne - "Rebirth"

Udostępnij! Tweetnij!

Lil Wayne to niespokojna dusza, która non stop ma milion nowych pomysłów. Ten z albumem "Rebirth", mającym w zamierzeniu połączyć rock i hip-hop, okazał się chybiony.

W wykręconym, południowym, pozbawionym jakichkolwiek granic hip-hopie raper może pozwolić sobie na wszystko, póki zamyka to w spójnym klimacie jak na "Tha Carter III". Talentu oraz pewnego wizjonerstwa nie sposób mu odmówić. Tyle, że tym razem zwyczajnie się przeliczył, myśląc, że wystarczy złapać za gitarę i dodać trochę riffów oraz mocniejszych bębnów, aby wyszedł z tego dobry rap-rock.

Być może dla nastolatków kochających Fall Out Boy i myślących, że Linkin Park albo Limp Bizkit to szczyt ostrego grania, "Rebirth" będzie wartościowym produktem. Przebojowości bowiem trochę tu jest, a teksty na tyle nieskomplikowane, aby nikt nie miał problemów z ich zrozumieniem oraz zapamiętaniem. Szkoda tylko, że tak na dobrą sprawę płyta zamiast jakkolwiek bawić, zwyczajnie irytuje.

Dwa-trzy kawałki w klimacie singlowego "Prom Queen" albo całkiem przyjemnego "Get a Life" z pewnością mogłyby urozmaicić zwyczajny album Wayne'a, być ciekawym uzupełnieniem. Cały longplay w takiej stylistyce nie wyszedł najlepiej. Na nic zabiegi promocyjne, ciągle przekładanie premiery, cała ta medialna otoczka. Słabej płyty, a taką jest "Rebirth", nie obroni nawet najlepszy PR.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: