Aktualności

07-11-2012-20:46:14

My Dying Bride - "A Map of All Our Failure"

Udostępnij! Tweetnij!

Panna młoda znacznie oddaliła się od artystycznego zgonu. Po płycie "For Lies I Sire" odtrąbiłem lekki kryzys My Dying Bride. Trwał on krótko i nie ma już po nim śladu.

"A Map of All Our Failure" to nieco ponad godzina bardzo równej, fajnie brzmiącej muzyki. Nieco oldschoolowo, jakby nagrywanej "na setkę" w studiu albo podczas koncertu. Muzyki, w której karty rozdaje oczywiście charakterystyczny dla MDB doom metal. Ociężały, miarowo powolny, tłamszący riffami, z melodyjnie łkającymi gitarami i pięknie wylewającym rozpacz, żale, beznadzieję, porzucenie (niepotrzebne skreślić, potrzebne dodać) Aaronem Stainthorpe'em. Który, jak zwykle, od czasu do czasu i growlingiem pojedzie. Chociażby w ekstremalnie szybkim deathmetalowym fragmencie z "Kneel Till Doomsday".

Mieli muzycy MDB wielki przypływ weny. Napisali tak dobre numery, jakie nie przydarzyły im się chyba od czasów wspaniałej "Like Gods Of The Sun", czyli od dawna. Owijają słuchaczy tym transowym w swej powolności ciężarem i nie puszczają do końca. Smutek i rozpacz w paru miejscach ładnie pomagają spotęgować skrzypce (np. "Within The Presence Of Absence"). Parokrotnie, gdy Andrew Craighan i Hamish Glencross grają równolegle solówki, odnosiłem wrażenie, że słucham starego Iron Maiden, tylko puszczonego cztery razy wolniej i tarzającego się w mrokach tego świata i totalnej beznadziei.

Tytuł zawiera słowo "porażki", ale nijak nie przystaje ono do zawartości jedenastego albumu My Dying Bride. Bowiem od artystycznej porażki znajduje się on dość daleko. Bardzo miłe to zaskoczenie. I, miejmy nadzieję, prognostyk na jeszcze lepsze artystyczne życie Anglików.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: