Aktualności

28-06-2013-19:12:08

Laura Marling - "Once I Was An Eagle"

Udostępnij! Tweetnij!

Na kilkunastominutowym filmiku promocyjnym albumu "Once I Was An Eagle" Laura Marling siedzi w zaciemnionym pomieszczeniu z gitarą, delikatnie uderza w struny i subtelnym głosem śpiewa. Ta ilustracja świetnie oddaje nastrój całego krążka młodej gwiazdy folku.

W tym samym filmiku 23-letnia Laura sprawia wrażenie osoby, która chce się z nami podzielić czymś ważnym, ostatecznie wyrzucić z siebie pewien balast, który mocno jej ciążył i poważnie odbił się na jej życiu. Spora część z trwających ponad godzinę 16 piosenek jest smutna, melancholijna, wypełniona mrokiem. Są też bardzo prawdziwe, naturalne, organiczne, jakby z koncertu. Bardzo często słyszymy kruchy, zmęczony, a nawet udręczony głos Laury, gitarę akustyczną, a czasem w tle pojawi się perkusyjna ozdóbka albo uroczy smyczkowy kolor.

Laureatka Brit Award jest rzeczywiście fenomenem na scenie folkowej. Wprawdzie z muzyką ma do czynienia od dziecka, ale od samego obcowania z dźwiękami i nauczycielami muzyki nikt jeszcze wielkim nie został. Do tego potrzeba czegoś więcej. I Marling to ma. To, czyli niesamowity talent i ten magiczny, trudny do opisania pierwiastek. Który, między innymi, nadaje piosenkom Angielki potężnej dojrzałości, pozwala fantastycznie podkręcać emocje i elegancko je studzić. Zgodzić się muszę z tym, co się pisze, że w Laurze jest coś z Joni Mitchell i Nicka Drake'a. Ale dodałbym jeszcze Joan Baez, Leonarda Cohena, Tima Buckleya i na pewno Emmylou Harris, a na tej płycie - czwartej w dorobku - w intensywniejszych fragmentach pokroju "Take The Night Off" i "Breathe", można się pokusić o zauważenie pewnego podobieństwa do trzeciej płyty Led Zeppelin. Żeby nie wspomnieć o singlowym "Master Hunter", bluesowo-rockowym z mocną perkusją. Żeby była jasność - często jest akustycznie i delikatnie, ale na pewno nie jednostajnie i nudno.

Nie ma cienia wątpliwości, że "Once I Was An Eagle" to najbardziej refleksyjne, przejmujące dzieło Laury, najmniej popowe i rockowe. Wysmakowane, inteligentne, nieprawdopodobnie dojrzałe. Ale temu akurat nie można się dziwić, bo przecież Marling ma w sobie błękitną krew.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: