Aktualności

20-08-2013-16:52:23

A$AP Ferg - "Trap Lord"

Udostępnij! Tweetnij!

A$AP Ferg to drugi po A$AP Rockym członek kolektywu A$AP Mob, który wydał w tym roku debiutancki album. Wobec jego propozycji nie było tak dużych oczekiwań, jak przy longplayu lidera formacji, tymczasem to Ferg wyszedł ze starcia zwycięsko.

Niepisanym prawem rządzącym hiphopowym rynkiem jest to, że jeśli przywódcy danego kolektywu uda się zrobić karierę, natychmiast ciągnie za sobą kolejnych artystów. A$AP Rocky całkiem słusznie wykombinował, że to właśnie Ferg jako drugi powinien przekroczyć granicę dzielącą podziemie od mainstreamu. "Trap Lord" to bardzo zgrabny debiut, chociaż trzeba postawić sprawę jasno - szukanie na płycie mądrych zwrotek, oryginalnych wniosków, zapadających w pamięć gier słownych, skazane jest raczej na niepowodzenie. Longplay wypełniony jest wersami dotyczącymi dziewczyn, narkotyków, hucznych imprez czy grubych plików zielonych banknotów. Jeśli liczysz u A$AP Ferga na wielowątkowe, skłaniające do refleksji teksty jak u Nasa czy Q-Tipa to nawet nie patrz na "Trap Lord", ale jeśli nie przeszkadza ci to, o czym wspomniałem wcześniej, lubisz nowoczesne granie i bity w aktualnym, cykającym klimacie, sięgaj po album bez wahania.

Od strony produkcji longplay jest bowiem bardzo solidny i to bez obecności na nim najbardziej wziętych ostatnio Clamsa Casino, The Neptunes czy Hit-Boya. Słychać wyraźnie, że A$AP Ferg inspiruje się rozśpiewanym, melodyjnym graniem w stylu Bone Thugs-N-Harmony, którzy goszczą w kapitalnym "Lord". W ogóle ciekawie wypadły numery, w których mamy gości, jak remiks do "Work" z A$AP-em Rockym, Frenchem Montaną i Schoolboyem Q, no i najbardziej zaskakujące zestawienie w "Fuck Out My Face", gdzie pojawiają się Onyx i B-Real. Ferg nie dorównuje im charyzmą, ale może się podobać jego podśpiewywanie. Wracając jeszcze do warstwy muzycznej - warto zapoznać się z "Fergivicious", które chyba najlepiej oddaje, czego można się spodziewać. Cloud rap mocno przypominający dokonania sceny południowej sprzed piętnastu lat, bardzo hipnotyzujący, powolny, ale ze sporą siłą wbijający się do głowy. Dlatego warto do albumu podchodzić spokojnie i dać mu dwie-trzy szanse. U mnie właśnie tak chwyciło i to na tyle, że dziś uważam "Trap Lord" za longplay lepszy od oficjalnego debiutu ASAP Rocky'ego.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: