Aktualności

27-04-2014-02:46:51

Pharoahe Monch - "P.T.S.D. (Post Traumatic Stress Disorder)"

Udostępnij! Tweetnij!

Dla tysięcy słuchaczy, ale i innych artystów, Pharoahe Monch to wzór artystyczny, facet z wielką charyzmą i talentem. Pełna zgoda. Okazuje się jednak, że to też człowiek z wieloma problemami, który na czwartym solowym albumie otwarcie do nich się przyznaje.

Depresja, samotność, kłopoty ze zdrowiem, myśli samobójcze, które nieomal przyczyniły się do dramatu. Monch nie pozostawia na "P.T.S.D. (Post Traumatic Stress Disorder)" żadnych wątpliwości - chociaż to nawiązujący do poprzedniego longplaya koncept-album o weteranie wojennym, który pomimo licznych traum decyduje się kontynuować życie i próbuje wyjść z wielkiego doła, jest to de facto materiał o nim i jego przejściach na muzycznej scenie. O tym, jak nie chciał nagrywać muzyki ukierunkowanej na podbicie list przebojów, przez co przerwa pomiędzy jego pierwszą i drugą płytą wynosiła aż osiem lat! W tym okresie Pharoahe zmagał się z depresją, uzależnił od leków, aż doszło do momentu, w którym przyłożył sobie pistolet do głowy myśląc o samobójstwie. Nie pociągnął za spust, na szczęście. Nie stracił też umiejętności opisywania wszystkiego w sposób wciągający, ale i poruszający. Operując słowami lepiej niż 99 procent konkurentów na rapowej scenie, jednak już bez takiej pasji w głowie, bez popisów wokalnych, flow mogącym konkurować o tytuł hiphopowego mistrzostwa świata. W efekcie to płyta dobra, ale nic więcej. Być może bardziej by się sprawdziła jako zbiór opowiadań, bo w tym przypadku treść zdecydowanie wypada lepiej niż dobrana przez Pharoahe muzyka. Tyle że trudno mówić o jakimkolwiek zawodzie, gdy w pełni dotrą do nas wszystkie kulisy i okoliczności związane z jej nagraniem i tym, jak wiele przeszedł artysta. Potraktujmy ją więc jako rodzaj terapii i trzymajmy kciuki, żeby następna zaprezentowała nam pełnię jego talentu.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: