Recenzja
Sidney Polak - "Cyfrowy Styl Życia"
Podziel się na facebooku! Tweetnij!Sidney Polak znów zaatakował nas wesołym miejskim folklorem, w którym pozytywnie pulsują obok siebie hip-hop, reggae, pop, rock i elektronika. Tym razem jednak obok luzu mamy też trochę kaca i gorzkich spostrzeżeń.
Muzyk, który muzyczne szlify zdobył w T.Love, a pieniądze i popularność bardzo udaną solówką sprzed pięciu już lat, tym razem postawił bardziej na szczery, dobitny przekaz niż przebojowość. W miejsce hymnów opiewających hulaszczy tryb życia w jednej z warszawskich dzielnic, mamy szczere opowieści o trudnościach życia codziennego. Polak jest w pełni autentyczny i nie robi z siebie bohatera. Z taką samą otwartością opowiada o ludziach, których problemy w ojczyźnie zmusiły do emigracji, jak i o powrotach do domu pod wpływem. Zachowuje przy tym dystans niezbędny artyście w tym, aby nie przenosić kwestii zawodowych do życia prywatnego.
Podobać się może muzyka. Chociaż mamy tu wyczuwalne wpływy twórczości Manu Chao, nie ma mowy o ślepym naśladownictwie. U Polaka jest domieszka hip-hopu, gęsty sos brzmień reggae i dancehall, trochę folku i rocka, a największą zmianą w stosunku do poprzedniego wydawnictwa jest odważne sięgnięcie po elektronikę. "Cyfrowy Styl Życia" jest kolejnym dowodem na to, że polscy producenci absolutnie nie muszą mieć kompleksów wobec kolegów z zachodu. Wyobraźnią i kreatywnością można bez problemu nadrobić niedostatki wynikającego z gorszego sprzętu studyjnego.
Na koniec tylko jedno, małe ale... "Skuter" powinien zostać opatrzony dopiskiem "materiał reklamowo-promocyjny". To nie jest żadna satyra czy wyluzowany kawałek o tym pojeździe, ale ordynarna reklama jednej z firm branży motoryzacyjnej, która objęła album patronatem.
Wydaje się, że Polak ma w sobie na tyle dystansu, aby powiedzieć wprost - jestem tak samo produktem, tak samo chcę zarabiać, więc wybaczcie ten product placement. I przy następnych wydawnictwach powinien to zrobić.