Recenzja
White Lies - Five
Podziel się na facebooku! Tweetnij!Ocena:
Wiele osób zapewne zignoruje albo nawet nie zauważy, że ukazał się nowy album White Lies. Szkoda, bo to naprawdę dobra płyta.
Muzycy zapewniali, że "Five" to kamień milowy w ich karierze, nowy rozdział ich historii. Oczywiście przesadzili, bo nie ma w tym wydawnictwie niczego nadzwyczajnego, żadnej nowej jakości, ale i nie ma słabych nagrań. Jest za to dużo emocji i jeszcze więcej syntezatorów. Pod syntetyczną warstwą wierzchnią kryje się jednak gitarowy hałas. Brzmienie to jednak nie wszystko. Już otwierający "Time to Give" udowadnia, że Brytyjczycy wspaniale radzą sobie z dramaturgią i konstrukcją kompozycji. Choć nie gardzą przebojowym refrenem, utwory z ich najnowszej płyty na swój sposób są niebanalne i nieoczywiste. Nawet pozornie najbardziej chwytliwe "Tokyo" skrywa ciekawe przejście i przyjemny basowy nerw.
Nie jest łatwo pisać o "Five", bo tak naprawdę White Lies po prostu brzmią jak... White Lies. Może mniej melancholijnie niż zazwyczaj, na pewno mniej gitarowo, zadziornie, ale w żadnej mierze nazbyt łagodnie, grzecznie czy popowo. Bez wątpienia to najbardziej elektroniczna rockowa płyta ostatnich lat. Ponadto, jest w tych piosenkach coś, co sprawia, że albumu słucha się z przyjemnością. Może chodzi o rozmach, może o lekkość, którą udało się jakoś zachować, a może o energię, która wypełnia każde nagrania. Pewnie o wszystko po trochu.
"Five" to spójny, interesująco wyprodukowany, wypełnioną świetnymi melodiami album. Naprawdę dobry album.
Lista utworów:
- 1. Time to Give00:07:35
- 2. Never Alone00:03:34
- 3. Finish Line00:04:46
- 4. Kick Me00:05:32
- 5. Tokyo00:04:53
- 6. Jo?00:03:07
- 7. Denial00:04:25
- 8. Believe It00:03:30
- 9. Fire and Wings00:04:45
autor: Anna Szymla