Recenzja

14-05-2009-13:38:19

Dido - "Safe Trip Home"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

W całym tym przeprodukowanym świecie współczesnych wokalistek, Dido ze swym iście ascetycznym podejściem jawi się niczym świeża bryza o poranku.

Po 5 latach przerwy obdarzona kruchym głosem Angielka powraca z płytą "Safe Trip Home". Tytuł doskonale oddaje charakter dzieła. Jest bowiem w nowych utworach artystki coś doskonale znajomego i przytulnego. Album wypełniają typowe dla niej ładne, delikatne piosenki, tym razem jednak jakby bardziej wyciszone, stonowane. Niby nic nowego, nic nadzwyczajnego, a jednak miło sączy się z głośników. Ze strony kompozytorskiej nagrania zdają się być dość proste, nienachalne, kiedy jednak wsłuchać się w aranżacje tętnią bogactwem, choć jest ono skrupulatnie ukryte w cichych dźwiękach. A to smutne smyki, a to
urokliwe dzwoneczki. Na próżno szukać tu egzaltowanych przebojów, pojawia się za to folkowa nutka ("Quiet Times") czy walczykowy rytm ("It Comes and It Goes"). Zupełnie zniknęła "cykająca" elektronika, ustępując miejsca bardziej akustycznym i organicznym dźwiękom.

Dido znów śpiewa o trapiących ją sprawach. Żadne ważkie, egzystencjalne kwestie, lecz zwyczajne problemy, nierzadko damsko-męskie. Nawet jeśli jest to chwilami banalne, zawsze prawdziwe.

Bez względu na to, czy jesteśmy fanami Dido, czy nie, jedno jej trzeba przyznać - w oceanie przeciętnych, budujących karierę na seksapilu gwiazdeczek, jest ona niczym tętniąca świeżością oaza. Naturalna, szczera, ciepła.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!