Recenzja

16-05-2009-13:35:44

Coldplay - "LeftRightLeftRightLeft"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jesteśmy bardzo pokrzywdzonym krajem. Nie chodzi o politykę czy gospodarkę, ani nawet o historię. Po prostu nigdy jeszcze nie występował u nas zespół Coldplay. Tym samym polski naród pozbawiono niezwykłego, poruszającego widowiska.

Powyższa refleksja nie pojawiła się znikąd. Kwartet postanowił sprawić fanom prezent i udostępnił za darmo na swojej stronie internetowej koncertowy album. Na zestaw "LeftRightLeftRightLeft" składa się zaledwie dziewięć numerów, ale tyle wystarczy, by uzmysłowić sobie, jak wiele ominęło tych, którzy nie widzieli Coldplay na żywo. "Clocks" to prawdziwa potęga, przy "Fix You" nie sposób się nie wzruszyć, a finał "Viva la Vida" jest w stanie wywołać gęsią skórkę nawet u umarlaka. Chris Martin, choć taki niepozorny, fantastycznie sprawdza się w warunkach koncertowych. Najbardziej bronią się jednak same utwory. Skonfrontowane z żywą ludzką materią melodie nabierają mocy, jakiej nie posiadł żaden wojownik Jedi. Inna sprawa, że niemała w tym zasługa publiczności, która nie śpiewa, lecz wykrzykuje słowa piosenek ("Fix You" jeszcze długo będzie mi się śnić po nocach). Krótko mówiąc, po prostu mistrzostwo. Wszystko, co nie pasuje na płytach grupy - to wygładzenie, wymuskanie, ta zachowawczość - to wszystko znika, ustępując miejsca pełnym pasji, zagranym z serca interpretacjom.

"LeftRightLeftRightLeft" to jedynie niewielka próbka możliwości Coldplay. Proszę więc ściągnąć (to nic nie kosztuje!), wysłuchać i wyobrazić sobie w takiej atmosferze "Trouble", "Politik", "The Scientist", "Speed of Sound". Proszę wyobrazić sobie "Yellow". Proszę wyobrazić to sobie w Polsce...

Podziel się na facebooku! Tweetnij!