Recenzja

11-06-2009-08:38:26

Fisz Emade - "Heavi Metal"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Fisz i Emade od długiego już czasu nie są dziećmi Wojciecha Waglewskiego. Trochę szkoda.

O co chodzi w tej dość karkołomnej tezie? O to, że na początku drogi twórczej, uzdolniony hiphopowiec Fisz był synem Wojciech Waglewskiego, legendy polskiej muzyki. Sceniczny pseudonim - to prawda, że charakterystyczny dla tej sceny - był jednocześnie odcięciem się od wielkiego nazwiska. Fisz i zresztą także Emade nie chcieli zawdzięczać sukcesów reputacji ojca. Po niemal dziesięciu latach na scenie, Bartosz i Piotr Waglewscy zdecydowali się nagrać płytę z liderem Voo Voo. "Męska muzyka" mogła powstać, bo Fisz i Emade mieli już na rynku ugruntowaną pozycję i nie pomylę się wiele, jeśli powiem, że ci którzy udali się na koncerty promujące ten album bardziej zainteresowani byli młodszym niż starszym pokoleniem Waglewskich. W tym sensie bracia Waglewscy nie są już dziećmi swojego ojca. A czemu trochę szkoda? Bo Wojciech Waglewski to na polskiej scenie postać wyjątkowa. Jego twórczość niesie ze sobą niesamowicie pozytywny przekaz, choć trudno nazwać ją wesołą. Waglewski nikomu nic nie doradza, ale tak opowiada o świecie i sobie, że chce się żyć według jego nieprzekazanych rad. Żeby to powiedzieć patetycznie: z muzyki Waglewskiego przebija mądrość życiowa i piękne spojrzenie na świat. I tego właśnie nieco brakuje mi na wydawnictwie "Heavi Metal".

Żeby jednak oddać braciom sprawiedliwość: "Heavi Metal" to kawał świetnej roboty. Przypięta im na początku kariery łatka hiphopowców kompletnie do nich dziś nie pasuje. Talent Emade błyska w każdym utworze innym blaskiem. Trudno znaleźć na płycie dwa podobne kawałki. Heavy metalu co prawda nie uświadczymy, ale będzie przecież raz tanecznie, raz melancholijnie, raz hiphopowo a raz soulowo. Singlowy "Wiosna 86" wbija się w mózg niczym najlepsze kawałki Britney Spears, a przy tym człowiek nie ma wyrzutów sumienia, że jego mózg kiczem się zachwyca. Tytułowy "Heavi Metal" to wbrew tytułowi downtempowy majstersztyk. Równie udana jest "Pani Bum Bum" ze ślicznym refrenem i trelami w wykonaniu Squbassa (swoją drogą to, że Squbass ciągle nie wydał płyty to hańba polskiego przemysłu muzycznego). Z kolei w "Disko" bracia fantastycznie wykorzystali fragmenty "Dla twojej głowy komfort" Klausa Mittffocha.

Nie uważam żeby "Heavi Metal" był szczytowym osiągnięciem Fisza i Emade. Tyle tylko, że nadal mamy do czynienia z produktem jakości nieosiągalnej dla większości polskich muzyków.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!