Recenzja

30-07-2009-22:32:35

Little Boots - "Hands"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Proszę wziąć odrobinę Goldfrapp, garść Kylie Minogue, jedną laskę Girls Aloud, wycisnąć kroplę Madonny i dodać czubatą łyżkę różowych dźwięków sprzed 25 lat. Wszystko wymieszać, by powstała gładka masa a następnie udekorować mieniącą się electro-posypką. Et voila! Pyszny muzyczny deser o nazwie Little Boots.

Victoria Hesketh, kryjąca się pod szyldem Little Boots na debiutanckim albumie "Hands" Ameryki nie odkrywa. Nawet nie próbuje. Bez zażenowania czerpie od gigantów synth-popu, mistrzów electro, gwiazd popu. Wybiera to, co najlżejsze, najbardziej zwiewne, delikatne, tkając nieco transparentne acz miłe szalenie i chwytliwe piosenki. Większość bardzo europejska, mocno osadzona w latach 80., w okolicach Soft Cell, Yazoo, Pet Shop Boys, Human League. Skojarzenia szczególnie z tym ostatnim zespołem są jak najbardziej na miejscu, bowiem w "Symmetry" (skądinąd znakomitym) wspomaga ją Philip Oakey, czyli wokalista rzeczonej formacji.

Artystka chwilami niebezpiecznie balansuje na granicy kiczu, acz robi to z wielką gracją i wdziękiem, nigdy przekraczając tej cienkiej linii. Czasem próbuje zbaczać z obranego kursu, urządzając sobie np. wycieczkę w kierunku urban ("Meddle"), zdecydowanie lepiej sprawdza się jednak w syntezatorowych kompozycjach, jak chociażby w "Mathematics" czy eterycznym "Tune into My Heart".

Najtrafniej muzykę Little Boots określają słowa refrenu singlowego "New in Town" - "I'm gonna take you out tonight/I'm gonna make you feel alright (...) I'll show you a good time". To właśnie ma do zaoferowania Victoria - dobrą zabawę. Tylko tyle... a może aż tyle?

Podziel się na facebooku! Tweetnij!