Recenzja

10-11-2009-19:08:44

Julian Casablancas - "Phrazes for the Young"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Krótko acz treściwie. Tak można by podsumować samodzielny debiut frontmana The Strokes.

Na solowej płycie Julian Casablancas nie brzmi jak gwiazdor jednego z najważniejszych rockowych zespołów mijającej dekady. Związek z twórcami "Last Nite" zdradza pozornie beznamiętny i zmanierowany głos (pozornie, bo w takim "Glass" Julian pokazuje, na co go stać) oraz kompozycyjny dryg. Na "Phrazes for the Young" próżno szukać gitarowych sprzężeń. Wokalista, choć nie zbaczając nadto z alternatywnej ścieżki, niezwykle umiejętnie bawi się stylami, gatunkami, brzmieniem. Nie boi mieszać się tego, co organiczne i syntetyczne. Bezkarnie i w dobrym guście łączy przeszłość i teraźniejszość.

Dokonania macierzystej kapeli - głównie z uwagi na przebojową nerwowość - najbardziej przypomina otwierający numer "Out of the Blue". W kawałkach "4 Chords of the Apocalypse" i "Ludlow St." artysta pokazuje jednak, że znakomicie radzi sobie także w knajpianym klimacie. Znalazł ponadto miejsce na oparte na bitach i basie w stylu New Order niemal taneczne "11th Dimension", "River of Brakelights" z podkładem à la Radiohead czy chwilami niepokojące "Tourist".

Najbardziej w "Phrazes for the Young" podoba mi się odwaga. Nowojorczyk nagrał album wbrew panującym modom. Są klawisze, syntezatory, ale użyte w nie tak oczywisty, oklepany już do granic możliwości electro-popowy sposób. Jest też ukłon w stronę folku, acz głównie jego melancholijnej natury. Gatunkowe zapożyczenia stanowią punkt wyjścia do czegoś nowego, ambitnego acz nieprzekombinowanego.

Wokalista stworzył jednocześnie eklektyczne i bardzo spójne dzieło. Różnią się tempa, struktura, "faktura", niemniej utwory układają się w przemyślaną całość. Trochę jak wycieczka w nieznane miejsca sprawdzonym, wygodnym samochodem.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!