Recenzja

16-11-2009-23:46:36

Norah Jones - "The Fall"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Zachwyciła Dave'a Grohla i Mike'a Pattona, którzy zaprosili ją do współpracy. Jeśli do tej pory nie zdobyła Waszych serc, po "The Fall" powinno się to zmienić.

Norah Jones ma w sobie coś, co wywołuje pokorę i każe podziwiać. Nie jest może hollywoodzko zjawiskowa, niewątpliwie należy jednak do najbardziej naturalnych i ślicznych spośród śpiewających pań. To chyba właśnie ta naturalność, także wokalna, jest tak urzekająca. Jej głos jest miękki, ciepły, aksamitny, ale kiedy trzeba, Amerykanka potrafi dać popis swych możliwości. Nie sili się jednak na niepotrzebne ozdobniki, stawia na umiar i to popłaca.

Nad najnowszą płytą pracowała z nowym producentem. Proszę nie spodziewać się, że Jacquire King (Kings of Leon, Modest Mouse) chwycił ją w rockowe szpony. Nic z tych rzeczy. Piosenki są co najwyżej bardziej chropowate, nie tak wymuskane, odrobinę alternatywne. Z pewnością dojrzalsze.

"The Fall", to kolejny, bardzo świadomy krok w artystycznym rozwoju Jones. Dziewczyna, właściwie już 30-letnia kobieta, wie, czego chce. Nie potrzebuje przebojów, popowej słodyczy. Stawia na klimat, subtelność, swoistą muzyczną powściągliwość. Porusza się, a raczej snuje, mniej więcej po tych samych terytoriach, co dotychczas, robi to jednak lepiej i z większą gracją. Łączy szlachetny pop, z delikatnym jazzem, czasem folkiem. Lubi to, co akustyczne, organiczne. Bezbłędnie waży proporcje, trafnie dopasowuje poszczególne elementy, tworząc ładne i zarazem niebanalne piosenki. Kruche, tkane z delikatnych dźwięków, ale na swój sposób mocne. Idealne na jesienne wieczory.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!