Recenzja

17-11-2009-16:56:48

Spięty - "Antyszanty"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Spięty się rozpiął, poczuł twórczy niepokój, krzyknął "Ahoj!" i wyruszył w samotny rejs, z którego przywiózł "Antyszanty". Jego pierwsze, zaskakujące formą i treścią, dzieło solowe.

Fani liczący na to, że na krążku usłyszą wariacje na temat Lao Che, rozczarują się, a niejeden przeżyje szok. Brak tu z rozmachem zaaranżowanych piosenek, które mogą zawojować listy przebojów, choć akurat ten artysta nigdy nie koncentrował się na sukcesie. Osiągnął go, ale na swoich warunkach. Jeśli ktoś sugerował mu pójście w ramiona komercji, to zapewne miał dla kogoś takiego odpowiedź z "Morża" - spierdolamento.

Łącznikiem z Lao Che jest tylko głos Spiętego. Nie wiem, czy pacholęciem będąc chciał być marynarzem, ale w nomenklaturze marynistycznej obraca się on tak zręcznie, że o przygodach morskich pewnie dużo czytał. I w okręty grał. Forma szanty też nie jest mu obca. Słowa wypływają z niego obficie, z wyczuwalną lekkością. Żongluje nimi mistrzowsko, wplata neologizmy, nie unika dosadności niczym wyposzczony długim rejsem marynarz ("Nie ma to jak gorąca cipka i jeden głębszy"), mruga okiem do słuchacza. Niektóre porównania, choć wulgarne, wzbudzą głęboki rechot ("Porwany żagiel lata, jak portowej dziwce majtki"). Wyliczanki, zdrobnienia i słowna gimnastyka mogą sprawiać wrażenie infantylne, ale uwaga - często pod z pozoru śmieszną treścią znajdują się przenikliwe uwagi o życiu i ludziach.

Piosenki są ascetycznie zbudowane, w większości stonowane. Spiętemu towarzyszą najczęściej gitara, tamburyn, dudniący bęben, jakby nadający rytm wiosłującym. Pojawia się banjo, drumla, gitara hawajska, ukulele, syrena alarmowa, nawet okrzyk Tarzana i głos pociechy Spiętego. Jest i sparafrazowany wers "Hej, żeglujże żeglarzu" Maryli Rodowicz. Żywiej jest w paru numerach - w śmieszno-strasznym "Trafiony- zatopiony", gdzie wykorzystano oldschoolową elektronikę czy skocznym, wesołym "Kalikimaka". Jest i rasowa szanta, "Haba haba i ding ding dong", taka erotyczna porada dla żółtodzioba, że powinien "dać w pierze nurka" z apetyczną ciotką i jej "córką rajfurką". Reggae'owo buja zamykający album kawałek "Szkoda", jeden z dwóch najbardziej przyjaznych antenie radiowej numerów (obok "Kalikimaka").

Najlepiej do opisu "Antyszant" pasują słowa Spiętego z "Nie wszystko zostało napisane": "I będzie to marne, i będzie mocarne, i będzie ponure, i będzie figlarne", tylko trzeba wyciąć słowo "marne". Marna ta płyta nie jest. Ale nie jest też łatwa do przyswojenia. Trzeba z nią trochę pożeglować, niejeden kielich grogu wychylić, aby się porozumieć i zaprzyjaźnić.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: spięty