Recenzja

05-03-2010-02:51:23

Dolores O'Riordan - "No Baggage"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Po raz drugi Dolores O'Riordan pokazuje nam wszystkie swoje znaki firmowe. I robi to w stylu bardziej przemawiającym niż ten z debiutu.

Na "Are You Listening?" Irlandka rozliczała się z przeszłością i dumała, w którą stronę pójść, podpisując płyty własnym nazwiskiem. Pełne goryczy piosenki, mieszały się z ostrymi, rockowymi utworami, do tego dochodziło kilka numerów, jakby zwiastujących to, co artystka pokaże później. Na "No Baggage" O'Riordan rozsiewa spokój, błogość, nadzieję, zadowolenie z życia, jakby starała się nie patrzyć na to, co było kiedyś, choć artystycznie było przecież wspaniale i wtedy właśnie publiczność ją pokochała. Takiego bagażu nie można po prostu gdzieś zostawić i zapomnieć o nim.

Drugi album jest bardziej stonowany, wyciszony, rozmarzony, momentami eteryczny, zwiewny ("Stupid"). Nawet taki lekko erotyczny urok można dostrzec tu i ówdzie. Mniej jest uderzenia, a więcej gitary akustycznej, fortepianu, smyczków, choć elektrycznego gitarowego rocka nie brak (swoją drogą "wioślarz" ewidentnie fascynuje się grą The Edge'a) a mocne wejście w środku "Be Careful" przypomina wielkie chwile The Cranberries. Rockowych momentów jest więcej, najczęściej powiązanych z popową chwytliwością. Dolores doskonale umie łączyć w jednej piosence ostrość z łagodnością, upiększyć wszystko perkusjonaliami niczym z plemiennego tańca ("Throw Your Arms Around Me") czy subtelnie szepczącym w tle klawiszem, melancholijnymi skrzypcami. Świetnie stopniuje napięcie, czego przykładem fortepianowa ballada "Lunatic" - w której spokojnie śpiewa, by pod koniec wejść na histeryczno-rozpaczliwy poziom interpretacji - a także zamykający całość "Tranquilizer", snujący się, łagodny popowo-rockowy numer, w końcówce przypominający nagrania U2 czy mający sporo wspólnego z The Cranberries "Skeleton". Wokalistka zaproponowała też nieco mniej rozbudowaną aranżacyjnie, bardziej opartą na gitarach piosenkę "Apple Of My Eye" z debiutu. Nowa wersja sprawdza się nieźle.

Najważniejszy jest jedyny w swoim rodzaju głos artystki. Dolores śpiewa głównie spokojnie, chwilami na końcówce oddechu, niczym sprinter chwilę po przekroczeniu mety, czasami niemal szepcze nam tekst do ucha, jakby siedziała tuż obok, zdradzając jakąś tajemnicę. Są też charakterystyczne, lekko jodłujące zaśpiewy. Czuć, że w jej życiu wszystko jest tak, jak być powinno, nie ma burz, naporów, tragedii. Dolores to osoba bardzo emocjonalna (wiem, bo poznałem osobiście) i odwzorowała w piosenkach stan ducha w sposób, jaki do mnie trafia. Przemiło się słucha tej płyty. Idealny podkład na powspominanie miłych momentów z wakacji albo na rozmarzenie się o samych optymistycznych rzeczach. O'Riordan dowiodła swoim życiem, że doświadczenie tragedii nie wyklucza szczęścia w przyszłości i chyba właśnie to próbuje nam przekazać.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!