Recenzja

13-06-2010-08:17:32

Borys Szyc - "Feelin' Good"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Borys Szyc jest znakomitym aktorem, na dodatek bardzo wszechstronnym. Kapitalnie potrafi odnaleźć się zarówno w klasyce jak i rzeczach współczesnych. W repertuarze o potężnym ładunku emocjonalnym, jak propozycjach lekkich, miłych i przyjemnych. Niestety to, że tak fantastycznie radzi sobie w kinie, nie ma bezpośredniego przełożenia na muzykę.

Nie wiem, czy to arogancja, lekkomyślność czy skrajny masochizm. Artysta bowiem sam przyznaje, że wokalistą wybitnym nie jest i nie operuje głosem niczym wirtuoz. Zdawać by się mogło, że instynkt samozachowawczy pomoże mu w doborze utworów, które nie obnażą braków. Tymczasem, ten skądinąd zdolny facet, który niemal bezbłędnie wybiera scenariusze, rzuca się z motyką na słońce. Bo jak inaczej nazwać to, że postanowił wziąć na warsztat - uwaga!- "Purple Rain" Prince'a, "Nothing Compares 2 You" Sinéad O'Connor czy "I Feel Good" Jamesa Browna? Gdyby występował w jakimkolwiek telewizyjnym konkursie talentów, Kuba Wojewódzki zmiażdżyłby go za sam pomysł ruszania utworów, które są "nietykalne". Trzeba być wybitnym twórcą, mieć genialny pomysł, by zmierzyć się z takimi klasykami. Tymczasem skrzek (trudno to inaczej nazwać), który Szyc wydaje z siebie w kluczowym momencie "Purple Rain", wyprane z emocji "Nothing Compares 2 You" czy kanciaste "I Feel Good" wołają o pomstę do nieba. Najlepiej z przeróbek broni się "Hit The Road Jack", to jednak głównie zasługa Ewy Bem.

Szczęśliwie na płycie znajdziemy nie tylko covery. W zestawie znalazły się również utwory napisane specjalnie na tę płytę. Miłe, lekko rozbujane, czasem soulujące, czasem jazzujące, delikatnie plumkające. Oparte na popowych melodiach, z kaszmirową aranżacją. Co więcej aktor zaprosił do współpracy kilka śpiewających pań (Bem, Kasia Cerekwicka, Justyna Steczkowska) , które pomagają w stworzeniu ciepłego klimatu. Chociaż słychać dęciaki, smyki, wszystko jest sterylnie wyprodukowane, gładkie, ostrożne, ale i takie być powinno.

Gdyby Szyc ograniczył się do oryginalnych kompozycji byłoby znacznie lepiej. Niemniej, choćby nie wiem jak dobrze czuł się z mikrofonem, zdecydowanie powinien trzymać się swego głównego fachu.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: borys szyc