Recenzja

07-07-2010-23:24:35

Korn - "Korn III: Remember Who You Are"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Buczący bas jest? Jest. Toporne riffy są? Są. Perkusja młóci? Młóci. Jest ciężko, gęsto, bywa ostro, bywa skocznie. Niby wszystko, jak trzeba, a jednak "Korn III: Remember Who You Are" przekonuje tylko częściowo.

Po pierwszym przesłuchaniu płyty miałam jedno skojarzenie - "St. Anger". Nie, Korn nie zaczął grać jak Metallica, chodzi raczej o pewien rodzaj bólu głowy, który obydwa wydawnictwa u mnie wywołują. Jeśli rozbić je na czynniki pierwsze, wszystko gra, pojedyncze numery są jak najbardziej w porządku (niektóre są nawet znakomite), całość jednak przygniata.

Muzycy przy każdej możliwej okazji odgrażali się, że z pomocą producenta Rossa Robinsona wracają do korzeni, że będą brzmieć jak u progu swej kariery. I tak jest! Jeśli chodzi o brzmienie, mucha nie siada. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że panowie za bardzo się starali. Numery są bardzo często zagmatwane strukturalnie, pokryte wieloma warstwami, nawet z progresywnymi naleciałościami ("Holding All These Lies"). Jakby twórcy robili wszystko, by nie zarzucono im komercji, by nie nagrać prostych piosnek, numerów, które sprawią, że człowiek z miejsca wygrzebie stare adidasy tylko po to, by z nich wyskoczyć. Pojawiają się wyjątki - przebojowy niczym wycięty z sesji "Untouchables" "Fear Is a Place to Live" czy singlowy "Oildale (Leave Me Alone)". Większość kompozycji ma jednak tendencję do błądzenia. "Let the Guilt Go" ma fajny, idealny do koncertowych wrzasków refren, ale i zupełnie nieprzekonujący "rozdarty" środek natomiast nerwowy i początkowo przebojowy "Are You Ready to Live?" rozjeżdża się w lamentowanie Davisa. Co gorsze, gdy poszczególne nagrania weźmiemy pod lupę, niewiele można im zarzucić. Jest walcowaty, toporny "The Past" z intrygującym wstępem nieco w stylu Toola, marszowo-galopujący "Lead the Parade" z kapitalną perkusją czy klasycznie kornowy "Never Around" z lekko histerycznym wtrętem. Jednak przy tak ciężkim, gęstym brzmieniu kolejne utwory po prostu zlewają się w hałaśliwy monolit, przez który ciężko się przebić.

Uciekając się do kulinarnych porównań, należy "Korn III: Remember Who You Are" uznać za ciasto z zakalcem. Niby smakuje tak, jak powinno, a jednak trudno nie zauważyć skazy.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: korn