Recenzja

13-07-2010-22:16:03

I Am Kloot - "Sky at Night"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Czy z połączonych sił I Am Kloot i Elbow może wyjść coś słabego? Przeciętnego? Oczywiście, że nie.

Te połączone siły to lekkie nadużycie. "Sky at Night" to jak najbardziej dzieło I Am Kloot, jednak za jego (wspaniałą) produkcję odpowiadają Guy Garvey i Craig Potter z Elbow. Wokalista zajmował się już debiutem zespołu, "Natural History", jednak u progu dekady obydwie grupy startowały z równie obiecującymi i nie tak różnymi płytami (dla Elbow był to album "Asleep in the Back"). Garvey ze swoją formacją odszedł jednak od stonowanych, delikatnych nagrań, kierując się w stronę masywnych, orkiestrowych brzmień i je właśnie przyniósł do studia. Smyki, dęciaki i różne inne kolorowe dźwięki.

Nowe dzieło I Am Kloot nie jest może tak potężne w swej wymowie jak chociażby ostatni krążek Elbow, "The Seldom Seen Kid", ale dzięki pomocy sławniejszych kolegów kompozycje tria zyskały nieco przestrzeni, aranżacyjnego wigoru i czasem nawet przepychu. Ocierające się o The Flaming Lips "Lately" jest nieco nadto rozdmuchane i psychodeliczne, ale większość ma typowy dla grupy Johna Bramwella urok wzbogacony o swoisty filmowy klimat (cudowne "To The Brink") czy też przejmujący dramatyzm ("The Moon Is a Blind Eye"). Są też skromniejsze numery, na przykład jedynie przetkane mocniejszymi tonami "Fingerprints", zupełnie ascetyczne (tylko akustyczna gitara i wokal) "I Still Do" oraz lekkie, niemal radośnie wibrujące ("Northern Skies"). Jest jeszcze epickie, dramatyczne "Radiation" przywołujące skojarzenia z dokonaniami Davida Bowiego i Pink Floyd. Całość pointuje natomiast nieco posępne, niemal bluesowe "Same Shoes" z przepięknym saksofonem.

Bramwell niezmiennie potrafi pisać wspaniałe, smutne piosenki. Garvey umie natomiast nadać im rozmachu i sprawić, że skrzą. Brawo panowie, brawo.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: i am kloot