Recenzja

14-07-2010-20:49:42

Soilwork - "The Panic Broadcast"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Soilwork od wydania płyty "Figure Number Five" w 2003 roku nie był w stanie miło mnie zaskoczyć. Szwedzkiej grupie udało się to ponownie dopiero na ósmym krążku.

Domem Soilwork jest wciąż Szwecja, ale muzyka zespołu staje się coraz bardziej amerykańska. Zaoceaniczne wpływy nie rzucają na szczęście złego światła na wcześniejsze dokonania muzyków. Peter Wichers, który w USA mieszka i od pewnego czasu cieszy się pewną renomą producencką (m.in. Nevermore), wlał trochę cieplejszych dźwięków we wcześniej dość surowe brzmienie Soilwork. Wokal Björna "Speeda" Strida chwilami blisko sąsiaduje z potworami sceny emo. Urok albumu tkwi między innymi w tym, że to, co w większości wypadków odrzuca mnie od wykonawcy na znaczą odległość, w przypadku Soilwork tak nie działa. Szybko potrafię wybaczyć Speedowi emopłaczliwość, bo po chwili potrafi zadrzeć się jak rasowy deathmetalowiec (pamiętajmy, że w początkach kariery Soilwork był blisko tego gatunku). Dziś ich muzyka to ostre łojenie zrodzone z krzyżówki thrashu, metalcore'u i hard core'u ze sporą obecnością melodii. Chwilami pięknych melodii, wygrywanych przez gitary unisono niczym u Iron Maiden (np. "Deliverance Is Mine").

"The Panic Broadcast" to krążek dynamiczny, bardzo szybki, na którym wszyscy muzycy postanowili pokazać, co potrafią. Dodajmy, że nieźle umieją żonglować mocą i klimatem, a kiedy trzeba ostudzić atmosferę gitarą akustyczną lub zatrzymaniem perkusji (choćby "Let This River Flow", startujący trochę jak U2, Radiohead). Błyszczą zwłaszcza gitarzyści (Wichers plus nowy nabytek, Sylvain Coudret ze Scarve) oraz niesamowity Dirk Verbeuren, bez dwóch zdań czołowy bębniarz na metalowej scenie. Imponujące jest, jak on potrafi niesamowicie zagęścić bębny, a mimo tego kawałek zachowuje przejrzystość (choćby "Late For The Kill, Early For The Slaughter") i nie męczy. Słowa uznania dla Svena Karlssona, schowanego bardzo w tle, ale wykonującego świetną robotę przez dodanie uspokajającego, kosmicznego klawiszowego smaczku. Więcej miejsca koledzy zostawili mu pod koniec jednego z najlepszych na płycie "Enter Dog Of Pavlov". Numer rozkręca się powoli, zaczyna się łagodnie, w stylu ballad Nine Inch Nails, by nabrać ognia w części drugiej, w której Speed drze się nad mocnym, miarowym riffem. Wokalista najlepszą, zaraźliwą i zapadającą w pamięć, pracę wykonał w "Night Comes Clean". Choćby dla kapitalnego, melodyjnego i chóralnego refrenu warto ten numer prezentować w mediach do znudzenia. Na koncertach wiara na bank będzie się wykrzykiwać go wpiekłogłosy.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: soilwork