Recenzja

10-09-2010-17:11:11

Skunk Anansie - "Wonderlustre"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nie wiem, jak ona to robi, ale Skin jest jedną z niewielu kobiet, które przyprawiają mnie o dreszcze. Te miłe oczywiście. Nowa płyta Skunk Anansie wywołuje te same emocje, co wszystkie poprzednie wydawnictwa formacji.

Między "Post Orgasmic Chill" a "Wonderlustre" minęło ponad 10 lat. Muzycy w tym czasie dojrzeli, dali upust swym artystycznym ambicjom w solowych projektach i powrócili z niemal pełnym orężem przynależnym Skunk Anansie.

Skin z kolegami niezmiennie tworzą kapitalne, pełne pasji i żaru numery. Wokalistka nadal zniewala głosem - raz tak mocnym, że mógłby rozwalać mury ("Feeling The Itch"), kiedy indziej czułym i kruchym ("The Sweetest Thing"). Przez te wszystkie lata grupa nie straciła też talentu do pisania ładnych, zgrabnych acz kompletnie niebanalnych piosnek. Nerwowy "God Loves Only You", singlowy "My Ugly Boy" czy stadionowy "Over The Love" bez problemu poradzą sobie w radiu, a to zaledwie trzy pierwsze utwory na albumie. Oczywiście, wciąż kipi w nich rockowa energia, przebijająca się przez przepastne pokłady melancholii (przepiękne "Talk To Much" i "My Love Will Fall").

Tak naprawdę jedno różni Skunk Anansie A.D. 2010 od kapeli z lat 90. Brzmienie. Gitary nie są tak kąśliwe, wściekłe, lecz raczej okiełznane, a całość choć o lata świetlne oddalona od plastykowych, bezdusznych produkcji, zdecydowanie ugładzona, mniej organiczna, uwspółcześniona.

Jeśli miałabym się czepiać brakuje mi na tej płycie chociażby jednego naprawdę ostrego utworu. Kawałka, który skopałby wszystkim tyłki i pozostawił bez tchu z błogim uśmiechem na twarzy.

Każdy, kto stęsknił się za Skunk Anansie nie będzie "Wonderlustre" zawiedziony. To piękna, szczera i nasycona uczuciami muzyka. Genialne połączenie siły i delikatności.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!