Recenzja

19-09-2010-12:02:50

Blonde Redhead - "Penny Sparkle"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Ósma piosenka na płycie nosi tytuł "Everything Is Wrong", czyli że wszystko jest nie tak. Kłamstwo! Im więcej słucha się krążka Blonde Redhead, tym jest lepiej.

Blonde Redhead z racji nietuzinkowego warsztatu, żonglowali wcześniej alternatywnymi konwencjami tak imponująco, jak Ronaldinho kiwał w czasach świetności. Spodziewałem się więc niespodziewanego. I to dostałem. Nim muzyka wgryzła mi się w świadomość, minęło sporo przesłuchań. Nie dlatego, że jest trudna w odbiorze. Po prostu, nie mogłem przyzwyczaić się do takiego wcielenia międzynarodowego tria - elektronicznego, minimalistycznego, nasyconego melancholią, tęsknotą i chłodem.

Skojarzenia z dream popem à la Fever Ray pojawią się nieuchronnie. Za brzmienie odpowiadają bowiem pracujący uprzednio z Karin Dreijer Andersson Van Rivers i The Subliminal Kid. Część sesji odbyła się w Szwecji. Ale Blonde Redhead wydaje się coraz mocniej nasiąkać wspaniałym dziedzictwem swojego wydawcy, 4AD, i wczesnym electro popem oraz muzyką ilustracyjną. Śpiew Kazu Makino przypomina chwilami Elizabeth Fraser z Cocteau Twins, parę piosenek powstało jakby przez mariaż Depeche Mode z połowy lat 80., Joy Division oraz zderzenie z aurą wziętą z późniejszych nagrań Kate Bush, ochłodzoną nieco wpływami Kraftwerk.

Dla jednych to będzie minus, dla innych plus, ale po pewnym czasie piosenki układają się w jedną opowieść bez podziału na rozdziały. Sporadycznie któraś wysunie się przed szereg, choćby mocno "depeszowa" "Not Getting There". Reszta płynie zbliżonym rytmem i tempem, zabierając ze sobą lubiących eleganckie w swej prostocie i rozsiewające tajemniczą aurę dźwięki. Słuchać "Penny Sparkle" to jakby oglądać smutny film, spoglądając co jakiś czas w panującą za oknem szarówkę przechodzącą w ciemność. To nie jest depresyjne, lecz wciągające.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!