Recenzja

20-09-2010-12:07:56

Sully Erna - "Avalon"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Sully Erna zawsze zdradzał słabość do etnicznych klimatów. To, co jednak było dodatkiem, wyróżniającym ozdobnikiem w Godsmack, na jego samodzielnym dziele stało się motywem przewodnim.

Przed wydaniem solowego debiutu wokalista dołożył wszelkich starań, by przygotować potencjalnego odbiorcę na materiał, z jakim będzie miał do czynienia. Wiadomo więc było, że na "Avalon" usłyszmy kobiecy głos (Lisa Guyer), że pojawią się dźwięki wiolonczeli (Irina Chirkova) i egzotycznych instrumentów perkusyjnych (znany ze współpracy z Dead Can Dance, Niall Gregory). Ze zwiastuna można się też było przekonać, że płyta nie będzie młodszą siostrą Godsmack. Wszystkie te zabiegi miały zapewne na celu zmniejszenie szoku. Bo szok przeżyje każdy. Nie dlatego, że to mocno etniczny, delikatny zestaw, lecz dlatego, że tak ciekawy i dobry.

Za inspirację posłużyła artyście twórczość rdzennych Amerykanów oraz mieszkańców Bliskiego Wschodu. Owe etniczne motywy pięknie wkomponował we wciągające, niesamowicie uduchowione melodie. Plemienne rytmy wprowadzają w niepokojący klimat, a przenikający się męski i kobiecy głos hipnotyzują. Zresztą umiejętności Sully'ego zasługują na osobną linijkę tekstu, bowiem - co już wiemy z Godsmack - ma bardzo mocny wokal, ale potrafi również bardzo ładnie śpiewać. Kapitalne są również aranżacje, z wykorzystaniem mnóstwa rozmaitych instrumentów genialnie akcentujących emocje, które Sully z Lisą wkładają w muzykę. Chociaż materiał jest mocno stonowany (dominują akustyczne gitary i fortepian), kiedy trzeba Erna przypomina sobie o swych rockowych umiejętnościach. Celowo nie wymieniam żadnych tytułów, ponieważ utwory tworzą spójną, organiczną całość, a największym atutem "Avalon" jest harmonia.

- To po prostu piękna muzyczna podróż - przekonywał przed premierą Erna. Święte słowa, proszę pana, święte słowa.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: sully erna