Recenzja

10-12-2010-09:52:01

The Dead Weather - "Sea of Cowards"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Bardziej surowy, bardziej bluesowy, po prostu lepszy. Nowy album The Dead Weather bije debiut na głowę, a przecież wydawało się, że "Horehound" to jedno z popisowych dzieł Jacka White'a.

Nie ukrywam, że The Dead Weather to mój ulubiony projekt lidera The White Stripes i The Raconteurs. Bałam się jednak, że ta mocno oldschoolowa formuła, silnie zakorzeniona w bluesie, to przepis na jednorazowy sukces. No bo, jak można przebić coś tak seksownego, jak "I Cut Like a Buffalo"? Nie można. Równie elektryzującej kompozycji na "Sea of Cowards" nie znajdziemy, ale całość to 100-procentowy majstersztyk. Mięsiste, rzężące riffy, szalejące Hammondy, bluesowe zamulenia, psychodeliczne odcienie, gitarowy jazgot, solówki w dawnym stylu, a wszystko z mocnym rockowym sznytem. Płyta wciąga od pierwszego taktu "Blue Blood Blues" z kapitalna gitarą w stylu Jimmy'ego Page'a. Każdy kolejny numer to prawdziwe dźwiękowe bogactwo, choć - jak to zwykle w przypadku muzyki Jacka - stworzone bez pomocy komputerowych ulepszaczy. Znając zamiłowanie White'a do analogowej technologii, nie sposób nadziwić się, że "Sea of Cowards" brzmi tak gęsto i ciężko. Nie ma jednak mowy o przytłaczającym, muzycznym monolicie. Pełno tu drobnych przeszkadzajek (krowi dzwonek, grzechotki), które wprowadzają swoiste rozluźnienie. Kiedy jednak trzeba, nasz utalentowany bohater z koleżanką i kolegami wiedzą, jak przyłożyć z grubej rury. Jeden z najlepszych numerów w zestawie, "I'm Mad", ma kapitalny, nerwowy klimat, który sprawia, że słuchacz od samego początku czeka na cios. Drugi z moich faworytów to "Hustle and Cuss" - wielowarstwowy i wielowątkowy utwór z cholernie wkręcającym bluesowym "motywem przewodnim". Na osobne zdanie zasługuje na pewno jeszcze "No Horse" z uwagi na stonerowy klimat, burczący bas i kapitalne otwierające drogę do improwizacji rozpędzenie.

Nie jest to łatwa płyta. Dla niektórych, może okazać się zbyt hałaśliwa, chwilami wręcz kakofoniczna. Odbioru nie ułatwiają same kompozycje, które mocno wychodzą poza schemat zwrotka-refren-zwrotka. Nie sposób jednak nie pokłonić się w pas przed brzmieniem i spójnością "Sea of Cowards". Komu nie przeszkadza zgiełk i brak chwytliwych melodii, znajdzie ogromną przyjemność zanurzając się w morzu dźwięków The Dead Weather.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!