Recenzja

14-12-2010-18:56:10

Black River - "Trash"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Lubię Black River. Za to, że grają bezpretensjonalny, zabarwiony metalowo rock and roll. Za to, że dają porywające koncerty, a jak włączę "Too Far Away" na repeat mogę godzinami tańczyć. Teraz lubię ich także dlatego, że ich "śmieci" to coś więcej niż bezużyteczne odpady.

"Trash" to zgodnie z nazwą odrzuty, pozostałości z sesji. Czasem kompozycje, które z jakichś powodów nie trafiły na dwa dotychczasowe albumy formacji, czasem jakieś alternatywne wersje znanych już piosenek. Od pierwszego "Desert Rider" wiadomo jednak, że nazywanie tych kawałków śmieciami się nie godzi. Otwierający instrumetal to piękna gitarowa nawałnica. Dalej z "nowych" numerów na pewno wyróżnia się motoryczne, punkowo rozpędzone "Out Of Control" oraz trochę bałaganiarskie, ale i ciekawe "Symmetry", łączące elementy thrashu i klasycznego heavy metalu. Soczyste mięsko w postaci "Liars" też jest całkiem OK. Z dwóch klimatycznych interpretacji "Free Mana" zdecydowania bardziej przekonuje mnie ta orkiestrowa, a "Unlucky In Hell", czyli "Lucky In Hell" "diabelsko odmieniony przez producencką robotę Oriona" to fajna zabawa dla fetyszystów, lubiących dosłuchiwać się najmniejszych różnic w brzmieniu.

Na deser mamy fragment koncertu z Warszawy (z moim ukochanym "Too Far Away", a jakże). Muzycy lojalnie uprzedzali, że to prawdziwa "surowizna", bez studyjnej obróbki, i to słychać - brud, wokal gdzieś w tyle, trudno się więc delektować. Na szczęście energię, która kipi podczas występów grupy udało się uchwycić. Doceniam odwagę i chęć, eksperymentu, acz wolałabym nagrania lepszej jakości. Może jednak zespół trzyma je na pełne wydawnictwo live?

Nie jest to powalająca składanka, ale na pewno rzecz bardzo przyzwoita, z kilkoma perełkami. Zestaw, z którego zespół może być zadowolony i w który fani powinni się zaopatrzyć. "Trash" na pewno umili im oczekiwanie na kolejną pełnoprawną płytę Black River.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!