Recenzja

26-12-2010-17:02:41

Nigel Kennedy Quintet - "Shhh!"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Genialny skrzypek, który nie boi się eksperymentować. Tak w jednym zdaniu można opisać osobę Nigela Kennedy'ego. Jego najnowszy album, a w zasadzie album dowodzonego przez niego kwintetu, można opisać jednym słowem - świetny!

Nie zaskakuje eklektyczny charakter wydawnictwa. Kennedy zachowuje się czasem jak małe dziecko w supermarkecie - jednego musi dotknąć, drugiego spróbować, trzeciego podejrzeć. Dlatego też "Shhh!" słucha się z zapartym tchem, zupełnie nie wiedząc, co zaraz nas spotka. "Transfiguration" to intro z prawdziwego zdarzenia. Kennedy bawi się różnymi brzmieniami, opierając numer o wyrazisty bas, a w ponad 10-minutowym nagraniu każdy członek jego kwintetu ma okazję zaprezentować solówkę.

Mocna rzecz, ale będąca de facto przedsmakiem najbardziej intrygującego na krążku "Riverman". W kapitalnym zaaranżowanym utworze będącym interpretacją twórczości Nicka Drake'a gościnnie śpiewa - uwaga, uwaga - Boy George! Znajomy Kennedy'ego jeszcze z czasów, gdy tworzył w Londynie, wspaniale odnalazł się w klimacie eksperymentalnego jazzu. Piosenka błyskawicznie zapada w pamięć i gdyby spróbować "sprzedać" jako singel, miałaby naprawdę duże szanse, by stać się hiciorem.

Resztę niespodzianek, smaczków każdy powinien już odnaleźć sam. Szczególnie, że Kennedy znów spisał się na medal, nic też nie można zarzucić partnerującym mu Polakom. "Shhh!" ma w sobie bardzo dużo oryginalności i polotu. Każde nagranie to ciekawa podróż przez style, inspiracje, nawiązania. Fusion nie jest tutaj jedynie efektownym terminem, wokół którego można opierać materiały promocyjne. To prawdziwe słowo-klucz, które otwiera ekscytującą muzyczną podróż.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!