Recenzja

14-01-2011-21:02:11

The Decemberists - "The King Is Dead"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nikt nie umarł. Żaden król, pachołek czy poddany. Wszyscy mają się dobrze, co dziwić nie może, bo muzyka The Decemberists to afirmacja szczęśliwego życia i dobrej zabawy.

Do kalendarzowej wiosny jeszcze daleko, ale gdy słucha się "The King Is Dead" to człowiekowi lżej na duchu, wiosennie wręcz się robi i nawet w ponury dzień nie trudno się uśmiechnąć.

Indiefolkowy kwintet z Portland ma smykałkę do pisania pięknych melodii, w wielu przypadkach na krążku śpiewanych przez Colina Meloya do spółki z obdarzoną dźwięcznym, mocnym głosem Gillian Welch. Czasem są one jak żywcem wyjęte z klasyków country, czasem splatają się w braterskim uścisku z tradycyjnymi melodiami z Wysp Brytyjskich. Zabrzmi chwilami i kowbojska saloonowa nuta. Można nawet wychwycić radosną chóralność występującą masowo w szantach. Harmonie natomiast, w starannie odmierzonych proporcjach, zespół wzbogaca fortepianem, banjo, skrzypcami, harmonijką ustną czy gitarą hawajską.

Piosenki płyną leciutko, spokojnie. Nie zachowują się niczym natrętny intruz. Wpadają w nas jak oczekiwany i znany gość, który od dawna miał się pojawić, by wesprzeć optymistyczną opowieścią albo uspokoić w chwili dużego napięcia (piękna "Dear Avery"). Utwory The Decemberists mają w sobie również dobrze skonstruowany ładunek rocka gitarowego, który w pewnym stopniu został przygotowany przez zacnego gościa, Petera Bucka z R.E.M.

Nie pozostaje nic innego, tylko zapatrzyć się w płytę z kojącą, wywołującą rozmarzenie okładką z lasem w złotym blasku słońca i wstrzyknąć sobie tych 10 pięknych piosenek. Aż żyć się chce.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!