Recenzja

27-01-2011-23:49:23

The Go! Team - "Rolling Blackouts"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

The Go! Teamto jedna z najciekawszych, najbardziej nietuzinkowych i wesołych formacji, jakie znam. Nową płytą artyści z Brighton niezachwianie podtrzymują tę opinie.

Przyznam, że dość bezkrytycznie podchodzę do twórczości Anglików. Nie wyobrażam sobie bowiem, jak można pozostać obojętnym na tę niezwykle energiczną, niebanalną i roztańczoną mieszankę, jaką proponują. Żadnego z atutów grupa nie straciła na trzecim studyjnym wydawnictwie. Wciąż porywają niczym cheerleaderki Lakersów, czarują kaskaderskimi zestawieniami dźwięków, uwodząc bezwstydnie figlarnymi dęciakami (doskonałe "Bust-Out-Brugade"). "Rolling Blackouts" jeszcze bardziej niż poprzednie dzieła formacji sięga do popu lat 60. Jest więc landrynkowa słodycz ("Ready to Go Steady", numer tytułowy) i kołysanie rodem z francuskiej riwiery w tle. Oczywiście nie w klasycznej postaci. The Go! Team po prostu świetnie oddaje ducha tamtej epoki, dodając garażowe, niewypolerowane brzmienie. Bezbłędnie też zderza naiwne zdawać by się mogło motywy z hedonistycznym hałasem (kapitalne "The Running Range").

Krążek w porównaniu z poprzednikiem, "Proof of Youth" wydaje się nieco delikatniejszy. Mniej tu pięknie wrzeszczących instrumentów (choć otwierające "T.O.R.N.A.D.O." to idealny łącznik między dwiema płytami), a więcej tych migocząco-dźwięczących i słońca. Sporo też zwiewnych melodii i subtelnych dziewczęcych wokali, acz zgrabnego rapowania też nie brakuje ("Voice Yr Choice"). A "Super Triangle" buja tak przyjemnie jak "Jane Says" Jane's Addiction.

The Go! Team niby cały czas korzysta z tych samych pomysłów, po raz kolejny zapewniając eklektyczną, doskonale doprawioną popowo-taneczną ucztę. Jednocześnie muzycy nadal potrafią zaskakiwać, a przede wszystkim niezmiennie zapewniają potężne dawki pozytywnej energii. A to, jak mawiają w reklamach,... bezcenne.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!