Recenzja

02-02-2011-00:20:14

Prince - "20Ten"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Prince ostatnie lata poświęca na rewolucję. Nie muzyczną, lecz wydawniczą. Po raz drugi (po "Planet Earth") postanowił wydać album jako dodatek do gazety. Zaliczył też jednoczesne wydanie 3 płyt ("Lotusflow3r") z limitowaną dystrybucją. Szkoda, że energii i kreatywności nie wykorzystuje do lepszych celów, jak tworzenie muzyki.

Umówmy się. Prince to nie jakiś tam pierwszy z brzegu koleś, który takimi zabiegami chce zwrócić na siebie uwagę. To raczej geniusz, który ma kaprys. I ma prawo mieć. Szczerze mówiąc, nie ma dziś większego znaczenia, gdzie i jak się płyta ukaże. Zawsze można kupić online czy poprosić znajomych z Londynu o nabycie właściwego pisma. Tym bardziej trudno zrozumieć, po co tracić energię na takie akcje. Wracając jednak do sedna. Ponieważ Prince jest geniuszem nie ma mowy, by "20Ten" było dziełem beznadziejnym, szczególnie, że wokalista przypomniał sobie o podbijanym gitarami funku. Większość stanowią więc bujające, lekko zadziorne, czasem seksowne piosenki ("Compassion", najbardziej udane w zestawie "Act of God"), przeplatane soulowymi balladami ("Future Soul Song", "Walk in Sand"). No i wszystko jest prawie fajnie. Prawie. Funkowo-rockowy kierunek jak najbardziej właściwy. Przebijają echa starego Prince'a, trochę The Jackson 5, ciut Motown. Czasem jakaś rapująca wstawka. Są dęciaki, żeńskie chóry. Pościelówy są natomiast zupełnie niecukierkowe. Czyli wszystko jak trzeba? Nie do końca. Gdzieś umknął groove, pulsacja raczej słaba, brzmienie jest za bardzo popowe, wypolerowane a najgorsze, że zawodzą kompozycje. Brakuje choćby jednego nagrania, które mogłoby starać się o miano przeboju. Jednej piosenki, której refren wkręciłby się mózg po wsze czasy. Nie powiem, całości słucha się przyjemnie, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby Prince bardziej się przyłożył, mielibyśmy do czynienia z naprawdę kapitalnym dziełem.

Pewnie nie jeden młody artysta dałby się pociąć za taką płytę, jak "20Ten". W przypadku Prince'a to po prostu kolejny album Prince'a. Ani zły, ani wspaniały. Z lepszymi i gorszymi momentami. Owszem, może się spodobać. Pytanie tylko, czy fani wokalisty będą akurat do tego krążka wracać. Szczerze wątpię.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: prince