Recenzja

03-02-2011-17:32:40

The Boogie Town - "1"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

No dobra, wiem, to już było, ale nie u nas. Czy tego chcą czy nie, The Boogie Town muszą liczyć się z porównaniami ze Skunk Anansie. I powinni się z tego powodu cieszyć bo to przecież duży komplement.

Pewnie zostanę oskarżona o uproszczenia, że jak już dziewczyna ma niski, "czarny" głos i się wydziera na tle hałasujących gitar to od razu Skin i Skunk Anansie. No cóż, nic nie poradzę, ale każde przesłuchanie debiutu polskiej formacji, wywołuje u mnie takie skojarzenia. Co jednak ważniejsze, im więcej obcuje z albumem, tym "1" podoba mi się bardziej.

Skoro już porównałam Ulę Rembalską do Skin, tylko z kronikarskiego obowiązku nadmienię, że dziewczyna ma niesamowity głos (proszę sprawdzić "It Doesn't Matter"). Głęboki i mocny, ale kiedy trzeba także delikatny. Innymi słowy potrafi się wydrzeć, ale i czule coś szepnąć. I nie znaczy to bynajmniej, że Polka ślepo imituje Angielkę. Ula ma zdecydowanie bardziej soulowy sposób śpiewania, a jej głos wyróżnia cieplejsza, bardziej aksamitna barwa, co słychać szczególnie w balladach (jak chociażby "You May Cry"). Reszta zespołu (i Rembalska też) zadbała o świetne melodie ("G.Y.E", "Blame It On My Love" czy "Favorite Enemy" naprawdę mają potencjał hitowy) i rockową zadziorność, która nie boi się jednak aranżacyjnych smaczków (elektronicznych, smyczkowych) czy klawiszowych wtrętów. Kluczem do sukcesu (w który nie wątpię) jest jednak wyrazisty kobiecy pierwiastek. Swoista drapieżność połączona z delikatnością, babska wściekłość przemieszana ze zmysłowością. I dużo emocji.

Niektórzy będą kręcić nosem, że znów polski zespół śpiewa po angielsku, a ja tam się cieszę. Po wysłuchaniu polsko i anglojęzycznej wersji "Emily" chętnie zakazałabym im śpiewać po naszemu.

Mam co do "1" tylko 1 zarzut. Nie do końca przekonuje mnie brzmienie. Przy takim graniu aż się prosi, by było więcej groove'u (ludzie, więcej basu!), riffy miały większa siłę rażenia a całość po prostu była głośniejsza. Tymczasem produkcja zdaje się być mocno zachowawcza i ostrożna. Szczególnie boli to w kapitalnym numerze "Get Out The Way". W tej piosence naprawdę jest żar, problem w tym, że tli się zamiast buchać ogniem. Mam jednak nadzieję, że na kolejnej płycie The Boogie Town nabierze śmiałości i pozwoli, by ich muzyka po prostu eksplodowała.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!