Recenzja

29-10-2011-21:20:13

Vallenfyre - "A Fragile King"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Greg Mackintosh, gitarzysta Paradise Lost, ekstremalnego metalu zaczął uczyć się dawno temu. Pobocznym projektem dowodzi, jak pojętnym i utalentowanym jest uczniem.

Z debiutancką płytą grupy koniecznie powinni zapoznać się fani uwielbiający chropowatą zwalistość Hellhammer i wczesnego Celtic Frost czy też szwedzką szkołę death metalu z Nihilist/Entombed jako prymusami. Ale to nie wszystko! Dodajmy masywny ciężar riffów Black Sabbath, paru jego dzieci (Candlemass, Trouble) oraz doommetalowych wnuków pokroju... Paradise Lost u zarania dziejów kapeli Grega (posłuchajcie "A Thousand Martyrs" albo "Seeds") plus grindcorową nawalankę à la wczesne Napalm Death, Carcass, (początek "Ravenous Whore"), a objawi się wam pełny obraz wielce ciekawego tworu pod nazwą Vallenfyre. Poruszającego się z dynamiką crustpunkowo-hardcorowo-motörheadową.

Greg poza graniem na gitarze jest też wokalistą. I z tej roli wywiązuje się przekonująco. Kto by pomyślał, że facet z nieśmiałością nastolatka wypowiadający się do mediów potrafi wydobyć z siebie taki growling! Trzeba jednak koniecznie zauważyć, że doskonały efekt debiutu udało się osiągnąć dzięki znakomitym i znanym sekundantom, Hamishowi Glencrossowi z My Dying Bride oraz Adrianowi Erlandssonowi, który na co dzień bębni w Paradise Lost, a do starej szkoły szwedzkiego death metalu chodził w At The Gates. Nieco mniej znani są gitarzysta Mully (techniczny Grega w Paradise Lost) i basista Scoot (Doom, Alehammer), lecz pracę wykonują także naprawdę znakomitą. Do tego płyta ma dobrze dopasowane brzmienie. Nie za sterylnie nowoczesne, nie za bardzo osadzone w przeszłości.

"A Fragile King" to taki długo odkładany doktorat, napisany w końcu po wykonaniu skrupulatnych, pogłębionych wieloletnich badań. Choć w muzyce grupy Grega słychać wiele odniesień, których zresztą Anglik się nie wypiera, zostały one tak zgrabnie połączone, że w ogóle to nie wadzi. Dostajemy coś w stylu podręcznego wydania encyklopedii ekstremalnego metalu. Dobrze napisanej, z idealnie dobranymi ilustracjami. Zrodzonej z tragedii, jaką była śmierć ojca Grega z powodu choroby nowotworowej. Właśnie Johnowi Mackintoshowi płyta jest dedykowana. Z cierpienia powstają czasem dzieła sztuki. "A Fragile King" nim jest. Nazwa Vallenfyre, jak wyjaśnił Greg, oznacza "wielki ogień". Rzeczywiście, gdy słucha się tej płyty robi się bardzo, bardzo gorąco.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: vallenfyre