Recenzja

27-11-2011-18:59:31

Rustie - "Glass Swords"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jeśli spora część muzycznego świata uparła się, by twórczość zdolnego młodzieńca w katalogu Warp - Rustiego - wrzucać do worka z napisem "dubstep", warto byłoby dopisać, że jeśli to dubstep to tylko "na bardzo mocnym kwasie".

Lubię takich diabelnie zdolnych i ambitnych młodzieniaszków, jak Szkot Rustie. Nie dość, że robią muzykę, która jest na swój sposób dość oryginalna, to jeszcze utrudniają życie dziennikarzom i znawcom gatunków. Ci głowią się jak mogą, by koniecznie wrzucić ich twórczość do jakiejś szuflady, albo jeśli to idzie opornie, stworzyć zupełnie nową przegródkę, w której producenci spokojnie mogliby przesiedzieć do wydania kolejnej płyty. Szkoda jednak czasu na takie starania, bo i po co to komu? W muzyce Rustiego najbardziej fascynujące jest właśnie to, że jest ona tak złożona i nieprzewidywalna. Zaskakująca od pierwszej minuty.

Kompozycje debiutującego w wytwórni Warp Szkota do najłatwiejszych w odbiorze jednak nie należą. Potrzeba im uwagi, potrzeba wkręcić się w ten wielobarwny, muzycznie fascynujący świat, w którym zgrzytliwe bity sąsiadują z bajkowymi melodiami, a czysta dyskotekowa energia miesza się z brudem bitmaszyn. Słodkie R&B i taneczny pop zmiksowany z prog-rockiem, UK garage oraz techno. Niby nic nowego, jednak podane w tak atrakcyjnej i smacznej formie, że po wysłuchaniu ostatniego numeru na płycie chciałoby się od Rustiego zdecydowanie więcej. Pozorna z początku niedostępność jego muzyki z upływem płyty staje się jej największym atutem. Jest tak kwaśna i pokręcona, że wyjątkowo pyszna i piękna.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: rustie