Recenzja
Oasis - "Don't Believe The Truth"
Podziel się na facebooku! Tweetnij!Nie należę do osób, które gorączkowo wyczekiwały albumu "Don't Believe The Truth". Przyznaję, twórczość grupy Oasis nigdy mną nie wstrząsnęła i żadna jej płyta nie pozostawiła mnie oniemiałą z zachwytu. Jednak tym razem jestem zdruzgotana. Oasis jest stare!
Może to za sprawą ich arogancji, ale bracia Gallagherowie zawsze jawili mi się jako wiecznie rozbrykani chłopcy. Pyskaci, buńczuczni, w pewien sposób nieposkromieni i mający w głębokim poważaniu wszystkich i wszystko - ze sobą nawzajem włącznie. Niepokorna natura Liama i Noela znajdywała odzwierciedlenie w ich muzyce. Teraz, choć w wywiadach nadal nie przebierają w słowach, w zakresie twórczości spokornieli i spoważnieli.
W premierowych utworach zespołu słychać echa - nomen omen - starego Oasis, chociażby w postaci akustycznych gitar czy tamburynu ("Keep The Dream Alive"), a panowie wciąż wiedzą, jak tworzyć zgrabne, chwytliwe "kawałki" z porywającymi/irytującymi (kwestia gustu) refrenami ("Turn Up The Sun", "Lyla"). Potrafią nawet zauroczyć subtelną balladą ("Guess God Thinks I'm Abel") czy rozhuśtaną piosenką w stylu Badly Drawn Boya ("Part of The Queue"). Niemniej na ich nowym krążku wszystko wydaje się znacznie bardziej przemyślane i dopracowane, niż dotychczas. Co więcej, poszczególne "numery" sprawiają momentami wrażenie bardzo zachowawczych i powściągliwych.
Niewielki sens ma porównywanie "Don't Believe The Truth" do poprzednich dzieł Oasis. To już zupełnie inny band - dojrzał i dostojny. Mamy do czynienia z kapelą składająca się z muzyków, których dzieci słuchają formacji Scissor Sisters, czego ich tatusiowie nie pochwalają.
Brytyjscy dziennikarze padają na kolana przed zawartością "Don't Believe The Truth". Nawet odwieczny rywal Gallagherów, Damon Albarn z grupy Blur, chyli czoła przed pozycją, którą osiągnął zespół z Manchesteru. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - Oasis przestało być objawieniem brit popu i stało się legendą. A może raczej historią...