Recenzja
Thievery Corporation - "Culture of Fear"
Podziel się na facebooku! Tweetnij!Thievery Corporation ma niezwykły dar tworzenia najbardziej organicznych spośród elektronicznych płyt. Niezmiennie.
Waszyngtoński duet wypracował, już jakiś czas temu, własny, unikatowy, z miejsca rozpoznawalny styl. Oczywiście, Rob Garza i Eric Hilton nie stronią od drobnych urozmaiceń, subtelnych zawirowań, każda kolejna płyta Amerykanów to jednak po prostu soczyste, stuprocentowe Thievery Corporation. Nie inaczej jest z "Culture of Fear".
Najnowsza pozycja w dorobku formacji to ponownie rozlane, elektroniczne plamy, smakowicie przyozdobione smakami Orientu, złamane hiphopową energią (numer tytułowy), złamane soulowym żarem ("Web of Deception"). Buja reggae ("Stargazer", "Overstand"), wprowadzają w trans dubowe rytmy ("False Flag Dub") rozleniwia jazzowe plumkanie ("Where It All Starts"). Urzekają kobiece wokale (śliczne "Is It Over?"), figlują dęciaki, a całość snuje się niespiesznie.
Thievery Corporation może nie wzbudza już tak wielkich emocji jak dekadę temu, o dziwo jednak panowie nie stracili umiejętności czarowania. "Culture of Fear" to bowiem piękna, pełna wspaniałych dźwięków płyta ze społecznym przesłaniem. W ich przypadku ta formuła wciąż działa bez zarzutu.