Recenzja

23-01-2012-22:39:31

SebastiAn - "Total"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jedni wydają po kilka płyt rocznie, inni na swój album każą czekać dobrych kilka lat. Francuski didżej SebastiAn wyraźnie nie spieszył się z debiutem, poświęcając większość czasu na granie klubowych imprez.

Muzyczne źródła podają, że ten 30-letni dzisiaj didżej, przygodę z muzyką zaczynał już w wieku piętnastu lat, ale jego oficjalne wydawnictwa zaczyna się wymieniać od 2005 roku, kiedy to nakładem wytwórni Ed Banger wypuścił dwie EP-ki. Potem na jego koncie zapisano pokaźną listę remiksów (przerabiał m.in. Daft Punk, Kelis oraz Rage Against The Machine), kolejne krótkie płyty oraz całe mnóstwo koncertów, którymi wyrobił sobie na elektronicznej scenie opinię szalenie oryginalnego klubowego grajka. By dać się poznać jako ktoś więcej niż tylko świetny remikser i didżej, SebastiAn kazał czekać aż do połowy 2011 roku, kiedy wreszcie na rynku pojawił się jego debiut z prawdziwego zdarzenia.

Zatytułował go "Total". Tak jakby chciał wszystkim pokazać, jak naprawdę powinna dzisiaj brzmieć muzyka klubowa. Okazało się, że jednak trochę na wyrost, bo płyta na kolana nie rzuca. Oczekiwania były spore - w końcu o SebastiAnie, wydawca płyt Justice i Mr. Oizo wypowiadał się jako o czarnym koniu swojego katalogu. A jeszcze w czasie, gdy jego sławniejsi koledzy od albumu "Cross" wciąż odwlekają w czasie powtórkę z rozrywki, wygłodniali słuchacze oczekują od Ed Banger nie gorszych towarów zastępczych.

"Total" niestety debiutem na miarę pierwszej płyty Justice nie jest, ale trzeba przyznać - to przyzwoity album, z kilkoma naprawdę świetnymi numerami. SebastiAn zmieścił na krążku blisko godzinę muzyki, bardzo różnorodnej i momentami zaskakującej - jak w kawałku "Love In Motion", w którym zdeformował wokal Mayera Hawthorne'a, czyniąc z niego "Prince'a przyszłości". Albo w numerze nagranym z Gaspardem Auge'em, "Tetra", który idealnie nadawałby się na ścieżkę dźwiękową nowej serii "Tudorów". Jest jeszcze kilka petard ("Fried" czy "Motor"), jest odpowiedni klimat do zabawy, ale jednak trudno oczekiwać, by ktoś do tej płyty wracał za rok czy dwa lata. Dużo się na niej dzieje, niewiele niestety pozostaje w pamięci. Jak po cotygodniowej, weekendowej imprezie. A liczyłem przynajmniej na wrażenia godne sylwestrowej nocy.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: sebastian