Recenzja

19-02-2012-11:59:35

Sleigh Bells - "Reign of Terror"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nowe dzieło Sleigh Bells to nadal przyjemność z kategorii sado-maso z tym, że w wersji light lub jak kto woli soft.

Duet wkradł się w nasze serca, łącząc wściekłe, rzężące garażowe gitary, z industrialną elektroniką i dziewczęcym wdziękiem oraz popową lekkością. Mieszanka równie zaskakująca, co udana. Brzmiało to jakby duet znęcał się nad muzyką, efekt jednak okazywał się bardzo przyjemny. Na "Reign of Terror" Amerykanie nadal są bezlitośni, wciąż się pastwią, ale trochę delikatniej i w trochę bardziej wyrafinowany sposób.

Druga płyta formacji jest bez wątpienia łagodniejsza, mniej agresywna, choć atakujących dźwięków nie brakuje. Gitary nie brzmią jednak tak brudno, a syntezatorowe popisy zostały bardziej wypolerowane. Całość jest bardziej dopracowana produkcyjnie, bardziej spójna, momentami wręcz harmonijna ("You Lost Me"). Więcej tu przestrzeni, miejsca na smaczki, migające nuty, kołysankowy wokal. Walczykowo-skandujące "Born To Lose", "Road to Hell" czy "Demons" z iście metalowym podkładem to najmocniejsze momenty na płycie. Płycie, która w porównaniu z debiutem może wydać się kompromisem, ukłonem w stronę komercji, nadal jednak przynosi dużo radości i przyjemności tym, którzy lubią skrajności, zderzenia przeciwności, pojedynki światła i mroku.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!