Recenzja

20-04-2012-16:34:23

Feist - "Metals"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Czwarty krążek Leslie Feist jest przykładem na to, że przeszłość może wspaniale żyć w zdominowanej technologicznie teraźniejszości. I celnie trafiać do obecnego słuchacza.

Folk i niezależny rock to nie wszystkie pierwiastki składające się na tuzin "metali". Feist korzysta także z bluesa, country, jak też z intymnej, ascetycznej, akustycznej ballady, którą spopularyzowali choćby Bob Dylan albo wielki rodak artystki, Neil Young. Słychać też wyraźnie wpływy innej legendy z Kanady, Joni Mitchell. Feist podobnie jak starsza koleżanka po fachu umie roztoczyć aurę rozmarzenia, melancholii, baśniowości.

"Metals" to album pięknie, organicznie, naturalnie brzmiący, a sama Feist ma coś takiego w głosie, że wydaje się nam, iż śpiewa specjalnie dla nas, stoi tuż obok i zaraz zdradzi nam coś intymnego, wyśpiewa do ucha sekret. Albo że jesteśmy na próbie i obserwujemy właśnie proces narodzin piosenki. Głos artystki momentalnie nas przenika, a ona dość spokojnie i pewnie prowadzi nim słuchacza. Chwilami wystarcza jej wsparcie samej gitary akustycznej. W innych miejscach Feist gustownie posiłkuje się instrumentami dętymi, smyczkami, dosyć mocnym rockowych dudnieniem ("Cicadas And Gulls", "Undiscovered First"), dzwoneczkami, cymbałkami nadającymi klimat bajkowej sielanki, a także tamburynem.

Choć mamy do czynienia z artystką, która niedawno skończyła dopiero 35 lat, czujemy się cofnięci w czasie nieco głębiej. Muzyka Feist jest niczym ścieżka dźwiękowa do filmowej opowieści drogi, kręconej powiedzmy na początku lat 70. Dajmy na to do sequelu "Easy Ridera", którego bohaterką nie byłaby dwójka motocyklistów, lecz kobieta z głową pełną marzeń, poszukująca miejsca w świecie, który nie chce jej zrozumieć i zaakceptować. Muzyka Feist swoje miejsce już zalazła. Wysokie miejsce w sercach i umysłach milionów fanów na świecie. Na jesienne wieczory "Metals" to album wprost idealny.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: feist