Recenzja

13-05-2012-10:33:31

El-P - "Cancer For Cure"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

El-Pjak mało kto umie swoimi kompozycjami wywołać u słuchacza nastrój paranoi. Swoimi szorstkimi, industrialnymi nagraniami z pogranicza hip-hopu, rocka i zgniłej elektroniki, potrafi wywołać w głowie niemały chaos.

Pięć lat, które upłynęło od "I'll Sleep When You're Dead" nie zmieniło zasadniczo muzyki El-P. Artysta wciąż posługuje się podobnymi środkami wyrazu, do których nas przyzwyczaił. W jego bitach brud, brutalność, złość przybierają ludzką twarz. Mają też w sobie również trochę nadziei, czegoś pozytywnego, jednak potrzeba dużo cierpliwości, aby dotrzeć do nich, po wcześniejszym zerwaniu tej mocno ciężkiej powłoki. Funkowo-kosmiczne sample przypominają to, co El-P robił jeszcze w ramach Company Flow, ale już gitarowe riffy, płaskie bębny są tutaj naturalną kontynuacją poprzednich solówek. Tym razem mniej jest jednak bałaganu, kompozycje są jakby łagodniejsze, spokojniejsze, bardziej uporządkowane. To dawka mocnych emocji, tylko przygotowana chyba pod trochę inne audytorium niż to, które wyznaje kult artysty. W niczym mi to jednak nie przeszkadza. Dopóki zdarzają się takie perełki, jak dwa ostatnie numery z płyty ("$4 Vic/FTL (Me and You)" ociera się o geniusz) czy też świetne "Tougher Colder Killer" z Killer Mikiem, El-P ma we mnie sto procent poparcia. Chociażby dlatego, że ten facet wie, co chce nagrać i wszystko przygotowuje z zegarmistrzowską precyzją. A do tego, jako raper, popracował nad flow, wciąż imponując zarazem błyskotliwością, szczerością i przenikliwością w tekstach. Te stawiają przed nami wysoko poprzeczką, zapewne nie obędzie się bez sięgnięcia kilka razy do słownika polsko - angielskiego. Warto!

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: el-p