Recenzja

20-05-2012-21:54:51

Squarepusher - "Ufabulum"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Tej płyty nie powinno się sprzedawać w sklepach. Jeśli już, to tylko na koncertach.

Ci, którzy zjawili się pod koniec kwietnia na występie żywej legendy wytwórni Warp i całej sceny elektronicznej, Toma Jenkinsona w Gdańsku, mogą siebie nazywać szczęściarzami. Mieli bowiem okazję nie tylko zobaczyć słynnego Squarepushera na żywo, ale też zasmakować jego nowego materiału w najlepszy z możliwych sposobów. Wciąż pamiętam te wiercące w głowie dźwięki, potężne basy wgniatające niemal w ziemię i wywołujące drżenie posad gdańskiego CSG. Jeszcze długo po zejściu Jenkinsona ze sceny, w całym lokalu unosiła się solidna mgiełka kurzu i fruwającego w powietrzu tynku. To zasługa nowej muzyki Squarepushera - na pierwszy rzut ucha ciężkostrawnej i zmuszającej niemalże do ewakuacji, ale im dalej w dziwne, powykręcane eksperymenty Brytyjczyka, połączone jeszcze z hipnotyzującymi wizualizacjami, tym wydawały się one ciekawsze. Na sucho jednak, bez wsparcia ze strony tysięcy bijących po oczach diod LED zintegrowanych z dźwiękiem, i całej oprawy multimedialnego show, jakim bez wątpienia jest "Ufabulum", odbiór nowych nagrań Jenkinsona jest zdecydowanie słabszy.

Nieobecnym w Gdańsku nie chcę propozycji Squarepushera obrzydzać, bo nawet i w wersji surowej ma ona wiele momentów, dla których warto po nią sięgnąć, ale po mocnym show w Gdańsku, słuchanie samej płyty nie daje już takich wrażeń, jak wtedy. Materiał pozbawiony atrakcji wizualnych zdaje się być bardziej chłodny i mniej atrakcyjny. Niczym rozczarowująca ścieżka dźwiękowa do dobrego filmu sci-fi, która bez obrazu brzmi... niestety bez wyrazu.

Ale nie do mnie pretensje - przecież sam Jenkinson swoje nowe dzieło skroił pod multimedialne, koncertowe widowisko. Dlatego też płyty powinien rozprowadzać tylko przy okazji występów na żywo. Jako fajną pamiątkę, raczej nic więcej.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!