Recenzja

29-12-2011-22:25:09

Young Jeezy - "Thug Motivation 103: Hustlerz Ambition"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

W Stanach to jedna z najważniejszych postaci rapowego mainstreamu, w Polsce uważany jest przede wszystkim za średnio ambitnego twórcę komercyjnej sieczki, niemającej nic wspólnego z klasycznym hip-hopem. Czwartym albumem Young Jeezy zapewne nie przekona niedowiarków do swoich umiejętności, ale dla osób otwartych będzie to ciekawy seans z tym, co w gatunku za oceanem obecnie najgorętsze.

"Thug Motivation 103: Hustlerz Ambition" pierwotnie miało wyjść w maju. Płyta była jednak kilka razy przekładana, zmieniały się nagrania, koncepcja, w efekcie longplay brzmi nie do końca spójnie. Słychać wyraźnie, że początkowo Jeezy chciał raz jeszcze postawić na mocne, przebojowe brzmienie (tzw. trap), ale potem postanowił rozszerzyć tematykę, dodać gości z trochę innych światów i spróbować zdobyć punkty u nowej publiczności. Jak mu wyszło? Całkiem dobrze, bez dwóch zdań. Zmiana klimatu na trochę spokojniejszy, mniej dziki rzeczywiście może zachęcić słuchaczy niedarzących dotąd sympatią Snowmana (to oficjalny przydomek rapera). Takie kawałki jak "Trapped" z Jill Scott (tak, tak, tą Jill Scott!) czy "I Do" z wybornym duetem Jay-Z - André 3000, na długo pozostają w głowie. Niesamowitą petardą jest również "What I Do (Just Like That)", do którego sukcesu przyczynił się przede wszystkim wspaniały bit Drummy Boya. Szybko do ucha wpada również wyprodukowane przez Warrena G "Leave You Alone", chociaż wydaje się, że lepiej pasowałby tu refren w wydaniu żeńskim (Rihanna?) aniżeli udział Ne-Yo. Dla miłośników bardziej imprezowego, idealnego do ruszania głową Jeezy'ego, z pewnością frajdą będzie aż pięć nagrań, o które zatroszczył się Lil' Lody. Jeśli chodzi o warstwę raperską to artysta potwierdza swoje największe atuty - silny głos, umiejętność dopasowania się do każdego w zasadzie bitu oraz pewność siebie. W jego tekstach nie ma oczywiście takiej głębi jak u Commona czy Taliba Kweli, ale przecież nie tego się od Jeezy'ego oczekuje. Sam fakt, że zdecydował się na kilka bardziej zaangażowanych, refleksyjnych nagrań należy zdecydowanie pochwalić.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!