Recenzja

13-03-2012-21:40:24

Dry The River - "Shallow Bed"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Faceci z BBC dość często mają nosa do wychwytywania nowych talentów. Angielski Dry The River to jeden z nich. Debiut zespołu jest całkiem obiecujący.

Słowo "shallow" znaczy "płytki". Można to i owo zarzucić płycie Dry The River, lecz płytkość wśród zarzutów znaleźć się nie powinna. Bo "Shallow Bed" jest nasycony niemal do granic możliwości tak intensywnymi emocjami, że jak już zacznie się go słuchać, trzeba zagłębić się weń na całego. Peter Liddle śpiewa w tak przejmujący, kruchy jak markowa porcelana sposób, że parokrotnie czekałem aż mi facet zacznie płakać w słuchawkach. Epatuje ocierającym się o falset Matta Bellamy'ego z Muse lamentem trochę za często i bywa to z lekka męczące.

W nazwie zespołu jest z kolei słówko "dry", czyli suchy. Wspomniany Liddle opisał muzykę kapeli jako "gospel-folk grany przez punkrockowców". I gospel, i punk średnio mi pasują, ale faktem jest, że piosenki są soczyste i pęcznieją od napięcia, folkowej wrażliwości, a w kilku przypadkach uderzają garażowo-indierockowo. Suchości i surowości wiele nie ma. Znany ze współpracy z The National i Interpol producent Peter Kalis postarał się o to, aby brzmienie było organiczne, głębokie, aby oddawało odpowiednio liryzm, a kiedy trzeba uwypuklało energetyczne momenty. Zrobił to tak… amerykańsko. Gdybym wcześniej nie poczytał co nieco o formacji, pomyślałbym, że pochodzi ze Stanów właśnie, gdzie podobne granie uwiło już sobie całkiem pokaźne gniazdko w sercach wielu słuchaczy.

Dry The River stawiają na wrażliwszą, bardziej folkową, balladową stronę. Melancholijną, refleksyjną. Takich piosenek mamy najwięcej. Mam jednak nadzieję, że Anglicy zaczną mocniej badać również ognistą stronę swojej natury, wyrażaną przesterami gitary i świetnymi drapieżcami w stylu "New Ceremony", "No Rest" albo piosenką "Weights & Measures", będącą niczym folkowy walczyk dla zrozpaczonego młodziana, którego ukochana wyjechała za morze z innym. Albo podniosły, zagęszczony aranżacyjnie "Lion's Den" z wykorzystaniem dęciaków. Debiut na pewno ciekawy, zespół więcej niż obiecujący. Ładnie wzbogaca swoją muzykę o różne instrumenty. I niebawem zagra w Polsce. Warto wybrać się na jego koncert.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!