Recenzja

27-12-2012-14:23:08

Junkie XL - "Synthesized"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Życzenie na tegoroczny karnawał? W każdym nocnym klubie słyszeć nowe kawałki Junkie XL.

Na swoim szóstym autorski albumie, weteran klubowej sceny nie sprzedaje żadnych półśrodków i tanich melodii. 15 lat po swoim debiucie, rozkręca kolejną taneczną imprezę, jakby dopiero co dorwał się do mikserskiego stołu. Już od pierwszych minut "Synthesized" nie daje słuchaczom taryfy ulgowej - otwierający album "Take Off On Molly's E", przywołujący na myśl skojarzenia z The Chemical Brothers, zapowiada nic innego, jak ekstatyczną zabawę przy elektronice najlepszego sortu. Za sprawą house'owych i breakbeatowych petard Junkie XL, wracamy do złotych czasów tych gatunków, a przy tym wywijamy też śmiało nogami w funkowym, electro-rockowym czy nawet synthpopowym klimacie. Całość to jeden zgrabny, iskrzący od tanecznych fajerwerków miks, przez który przewijają się zarówno echa twórczości wspomnianych Chemicznych Braci, jak i Fatboy Slima, The Bloody Beetroots, jak i Justice. Jeśli muzyką klubową zwykliście nazywać to, co grają dzisiaj na Vivie, albo co puszcza David Guetta - koniecznie sięgnijcie po "Synthesized". Junkie zrobi wam szybki wykład na temat tego, co jest sexy i co jest hot na dancefloorze, nie zanudzając ani przez chwilę. Nawet w ostatnim, kończącym dzieło blisko 8-minutowym i mocno rozmarzonym "The Art Of Luxurious Intergalactic Time Travel", XL ani trochę nie spuszcza z tonu, odpowiednio budując napięcie i grając na naszych emocjach. Ten numer to swoją drogą idealne podsumowanie ponad godzinnego transu i cudowne ukojenie wszystkich poruszonych przez album zmysłów (a przy okazji świetna propozycja na uwiecznienie każdej kolejnej imprezy). Że może nieco noga boli? Taki ból to przyjemność.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: junkie xl