Recenzja

08-05-2012-00:23:03

Job For A Cowboy - "Demonocracy"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Kwintet z Arizony nie zaskakuje. Ale robi postępy. Jest blisko światowej elity technicznego death metalu.

Zaczyna się piekielnie, wręcz diabolicznie. Świetny, gęsty, ultraszybki "Children Of Deceit" nie pozostawia chwili na oddech, a Jonny Davy wydobywa z siebie growling z dna piekieł, a parokrotnie wchodzi na rejestry zbliżone do Daniego z Cradle Of Filth, co tworzy jakby wokalny dialog. Ten patent powtarza później parokrotnie. Końcówka kawałka może się wielu skojarzyć z naszym Behemothem z tych podniosłych, majestatycznych numerów.

Choć zespół ma mało diabelską nazwę, do twarzy mu z piekielną estetyką wokalu. Sporo jest gąszczu perkusyjnego, potężnych blastów i świetnych popisów gitarowych. Chwilami melodyjnych, niemalże klasycznie metalowych. Pojawiają się krótkie dźwiękowe sample ("Imperium Wolves") i rzadkie zwolnienia pozwalające odsapnąć po bombardowaniu uszu z prędkością niemal kosmiczną. Sprawność techniczna muzyków musi imponować. Podobnież szczera wściekłość i niesamowita energia muzyki, co chyba ma związek z niedawnymi zmianami w składzie. Nowi członkowie, Tony Sannicandro i Nick Schendzielos (z Cephalic Carnage) dobrze wpasowali się w skład Job For A Cowboy. Niezłym wyborem był też producent, Jason Suecof (Trivium, The Black Dahlia Murder, Chimaira), który zarówno klimaty deathmetalowe, jak i te bardziej core'owe, również trochę tu obecne, czuje doskonale.

"Demonocracy" to nie jest album wybitny w death metalu, lecz z pewnością więcej niż solidny. Jest na nim parę naprawdę doskonałych numerów. Choćby cholernie pogmatwany "Black Discharge", wspomniany "Children Of Deceit", ozdobiony świetnymi solówkami gitarowymi "The Manipulation Stream" i będący z nieco innej, aczkolwiek bardzo pasującej do całości bajki, długi, spokojniejszy, wolny "Tarnished Gluttony". Może troszkę mniej mieszania, a więcej prostszego, klimatycznego diabelstwa i będzie naprawdę wspaniale.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!