Recenzja

23-05-2012-23:36:50

Minerals - "White Tones"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Niby już powinno przestać dziwić, że jakaś polska płyta brzmi jak z magicznego, nieosiągalnego zachodu, a jednak dziwi.

Z notki prasowej można się dowiedzieć, że warszawska grupa Minerlas czerpie z Radiohead, Coldplay czy Travis i... ciężko się z tym zgodzić. Może pod względem pewnej wrażliwości, swoistej brytyjskości, to tak. Nie jest to jednak rzecz ani tak skomplikowana, wyrafinowana, jak dokonania formacji Thoma Yorke'a, ani tak przebojowa, masowa jak to, co proponują dwie pozostała grupy. Na pewno słychać inspiracje z Wysp, na pewno jest bardzo gitarowo i to bardzo fajnie gitarowo. Metalicznie, migocząco, czasem czyściutko i delikatnie, nawet akustycznie ("Last Time"), kiedy indziej strunowe dźwięki huczą, buczą w iście shoegaze'owej gęstwinie ("Is This Love"). Co jednak najważniejsze, warszawiacy do ciekawego brzmienia dodają całkiem udane kompozycje. Z jednej strony przystępne, oparte o ładne melodie, z drugiej nie tak oczywiste, chwilami zaskakujące. Na "White Tones" najbardziej urzeka jednak przestrzeń. To muzyka, która oddycha, w której jest miejsce na niuanse i subtelności, aranżacyjne smaczki, nawet trąbkę ("Mistake"). Bez wątpienia słucha się tego dobrze, szczególnie, że Filip Pokłosiewicz dysponuje i ładnym głosem, i przyjemną dla ucha angielszczyzną.

Przyznam się bez bicia, że choć z tym walczę, ta nasza zakompleksiona mentalność siedzi też we mnie. Gdyby to była bowiem płyta zachwalana danego tygodnia przez dziennikarzy "New Musical Express", nie wiem, czy zwróciłabym na nią uwagę. Ale gdzieś jednak z tyłu głowy kołacze się, że to takie niepolskie i dlatego dobre. Prawda jest taka, że czy polska czy nie, "White Tones" to udana, świetnie zrobiona płyta. W skali globalnej niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale pod tą szerokością geograficzną, na pewno warto się z nią zapoznać.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: minerals