Recenzja

16-06-2012-11:16:41

Usher - "Looking 4 Myself"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Przyznam szczerze, że z ogromnym dystansem podchodziłem do siódmej płyty Ushera. Zestaw producentów, jak żywcem wyjęty z dziesiątek innych produkcji R&B z ostatnich miesięcy, a także zapowiedzi stworzenia materiału, który w równej mierze przyda się w sypialni, co na parkiecie, nie zwiastował najlepiej. Całe szczęście, tym razem obawy okazały się niepotrzebne.

Usher nie dał się zdominować dance'owej produkcji takich muzyków jak Danja, Will.i.am, Axwell czy Swedish House Mafia. Umiał namówić Diplo, Pharrella Williamsa i Salaama Remiego, aby podrzucili mu chyba najlepsze kompozycje, na jakie ich obecnie stać. W dodatku nie pozostał głuchy na to, co najciekawsze w bardziej undergroundowym R&B, dzięki czemu singlowe "Climax" brzmiało jak co odważniejsze kawałki The Weeknda, Jamie'ego Woona bądź J*Davey. Nie, naprawdę nie żartuję, jestem całkowicie poważny! Są momenty na "Looking 4 Myself", kiedy odruchowo się zastanawiałem, czy to na pewno album Ushera. Ale jasne, w końcu tego wokalu nie da się pomylić z niczyim innym. I potwierdziło się, że jeśli pan Raymond dobierze ciekawą muzykę, to o resztę można być spokojnym. Teksty są na tyle osobiste, aby dało się wyczuć, iż piosenkarz długo nad nimi pracował (oczywiście z pomocą ghostwriterów, to naturalne), ale na tyle uniwersalne, żeby słuchacze mogli w nich znaleźć pierwiastek własnych wspomnień, przeżyć. Trochę refleksji na temat miłości, na temat tego, jak należy zachowywać się wobec kobiet, trochę porad, jak być dobrym kochankiem, są też nawiązania do potomstwa i tego, jak życie człowieka się zmienia, gdy na świat przychodzą dzieci. A to wszystko zaśpiewane, jak zawsze w jego przypadku, rewelacyjnie. Czasem z za dużą ekspresją, wręcz piskliwie, jednak to przecież cały urok Ushera. Dobry, świeży album, trzymający poziom od początku do końca.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: usher