Recenzja

30-06-2013-17:44:05

Quadron - "Avalanche"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Wyobraźcie sobie pyszny deser. Przyprawiacie go odrobinę inaczej i okazuje się, że wydobyliście pełnię jego smaku. Taka mniej więcej zależność jest między imiennym debiutem Quadron, a "Avalanche".

Nowa płyta duetu to wciąż wysmakowany neo-soul w ujmujący sposób flirtujący z popem, funkiem, delikatną elektroniką, ale smakuje lepiej. To, co powinno być bardziej aksamitne jest bardziej aksamitne, gdzie brakowało słodyczy, teraz jest jej w sam raz, a wszystkie smaki idealnie współgrają. Jest tu nieco więcej rozmachu, swoistego muzycznego błysku, a udział Kendricka Lamara zapewnia też większą różnorodność.

Niezmiennie zachwyca ciepły, zmysłowy głos Coco O i kapitalne, idealnie wyważone aranżacje. Robin Hannibal doskonale wie, jak nie przesadzić ze smykami, by z urokliwie nie zrobiło się ckliwie, gdzie dodać saksofon, by zabrzmiał szlachetnie, nie banalnie. Brzmi to po prostu pięknie, elegancko, ale i intymnie, romantycznie. Trochę w stylu Sade, choć nie muzycznie, a raczej pod względem... smaku. Rozanielające "Hey Love", pulsujące rozedrganym basem "Favorite Star" czy jazzowo rozleniwione "Neverland" to tylko przykłady skarbów na płycie.

"Avalanche" je się dużymi łyżkami i nigdy nie ma dosyć.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: quadron