Recenzja

28-08-2013-13:28:44

Gorguts - "Colored Sands"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Odpadłem. Po prostu i z miejsca. Szanowałem Gorguts jako tych, którzy znacząco przyczynili się do rozwoju technicznego death metalu, ale jakoś na kolana przed nimi nie padałem. Do teraz. Albumem "Colored Sands" kapela z Quebecu zmusiła mnie do zmiany pozycji.

Luc Lemay nie ukrywa w wywiadach, że muzykowanie w reaktywowanym jakiś czas temu Gorguts nie stanie się jego sposobem na życie (trudno mu się dziwić), więc cieszmy się podwójnie z "Colored Sands", bo nie wiadomo, czy i kiedy pojawi się kolejny krążek. Lider potrzebował aż pięciu lat od kolejnej reaktywacji, by przygotować materiał i zebrać skład, który da gwarancję właściwego zrealizowania jego pomysłów. John Longstreath (Origin), Colin Marston (Byla, Dysrhythmia) i Kevin Hufnagel (Dysrhythmia, Byla) stali się częścią Gorguts w 2009 roku. Luc nie chciał powielać ani patentów ewidentnie klasycznie deathmetalowych, ani nagrywać drugiej "Obscury", która mogłaby być wzorem technicznego death metalu w Sevres pod Paryżem. Udał się w mrok, gdzie brudno brzmiące gitary młócą atonalnie, a i przytłoczyć masywnym riffem nierzadko im się zdarza. Gdzie growling Lemaya wprost przeraża. Wymienieni trzej panowie do grania takiej muzyki nadają się idealnie.

"Colored Sands" ma wprawdzie rodowód deathmetalowy, ale jest, nomen omen, pokolorowana także innymi stylami. Także muzyką klasyczną w końcówce doskonałego numeru tytułowego, która przechodzi w przepiękną, instrumentalną, smyczkową ilustrację, zatytułowaną "The Battle Of Chamdo". Jakie wspaniałe kilka minut wytchnienia! Sinologom, którzy kochają metal (choć może nie tylko im) tytuł kawałka wyda się znajomy. Słusznie. Lemay stworzył album koncepcyjny o Tybecie, a bitwa pod Czamdo była częścią planu zniewolenia tego terytorium przez komunistyczne Chiny. W tym kontekście nie powinno nas dziwić, że aura całości przypomina tę z Mordoru. Wracając jeszcze do stylu. Techniczny death metal miesza się tu z post metalem, alternatywnym metalem, black metalem. Łamańce, brutalność, bezkompromisowość, zapętlone dysonanse ("Enemies Of Compassion"), świetnie się uzupełniają i wsysają nas niczym jakaś czarna dziura. Słuchanie "Colored Sands" stopniowo wciąga coraz bardziej, na pewno nie męczy nagromadzeniem nut i zmianami tempa oraz rytmu w jednostce czasu. A przed takimi numerami jak "An Ocean Of Wisdom", "Absconders" czy "Ember's Voice" każdy fan ambitnej ekstremalnej muzy powinien klęknąć.

Cieszy powrót Gorguts w takim stylu. Nie mam nic przeciwko temu, żeby wydawali płyty w odstępach nawet 10-letnich, jeśli będą na takim poziomie jak "Colored Sands". Piszący te słowa poważnie bierze album za kandydata do pierwszej trójki metalowych płyt roku 2013.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: gorguts