Recenzja

30-06-2014-13:37:18

David Gray - "Mutineers"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Szary kącik u Piotra Kaczkowskiego znów otwarty, a David Gray jak śpiewał śliczne piosenki, tak śpiewa.

David Gray zdobył popularność za sprawą krążka "White Ladder". Kto zatrzymał się na przebojach "Babylon" czy "Please Forgive Me", nie będzie miał raczej wielkich problemów z rozpoznaniem artysty na jego nowej płycie.

Producentem dzieła jest Andy Barlow ze znakomitego duetu Lamb, który za cel postawił sobie, by nie dopuścić do "stworzenia albumu podobnego do poprzednich albumów Davida". Nie powiem, by udało się cel zrealizować.

Na krążku "Mutineers" Anglik konsekwentnie kroczy folkową drogą. Ma słabość do akustycznych dźwięków, wyeksponowanych fortepianowych pasaży, piosenek smutnych, nostalgicznych, ale i pełnych emocji ("Gulls"). Lubi czasem zaśpiewać coś żwawszego, subtelnie energicznego ("Back In The World"), ale najchętniej tworzy ballady.

Trzeba jednak przyznać, że rękę Barlowa czuć. Mamy bowiem sporo elektroniki, tła utkane z syntetycznych dźwięków. Wszystko to jednak w klimacie Graya. Subtelne, koronkowe, lekko chropowate, ciepłe. Owszem, pojawiają się bardziej migotliwe elementy, ale nic co, by nie pasowało jak ulał do organicznych brzmień artysty.

"Mutineers" słucha się z przyjemnością, z lekką refleksją, zadumą. Płyta pewnie lepsza na jesień, ale i na chłodne letnie wieczory będzie jak znalazł.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: david gray