Recenzja

29-10-2014-02:34:25

Gorgon City - "Sirens"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Syreny były przebiegłe i niebezpieczne, syreny Gorgon City są tylko przebiegłe.

Mityczne stworzenia i piosenki z debiutanckiej płyty londyńskiego duetu mają jeszcze jedną cechę wspólną - kuszą. Sprytnie, niepostrzeżenie przekonują do swych popowo-tanecznych numerów i z gracją zachęcają do zabawy.

Swoje pierwsze dzieło panowie Kye "Foamo" Gibbon i Matt "RackNRuin" Robson-Scot oparli na podobnym patencie co Disclosure. Postawili na dobre piosenki i co najmniej równie dobrych wokalistów. Numery na "Sirens" są ładne, uwodzicielskie, zaraźliwie energetyczne, czasem przyjemnie melancholijne. Londyńczycy z lubością sięgają po house'owe pianino, potrafią też "przymulić" triphopowo czy migotać niczym oświetlona, wirująca lustrzana kula. Jeśli chodzi o gości, mało kto potrafi tak nienachalnie, z dziewczęcym urokiem uwodzić jak Katy B ("Lover Like You") czy zachwycić powerem R&B niczym Jennifer Hudson ("Go All Night"). Z kolei MNEK po prostu hipnotyzuje ("Ready For Your Love"). Kapitalnie wypada niemal poetycki Erik Hassle mimo iż w utworze "FTPA"(fuck the pain away) w słowach nie przebiera, a Anne-Marie pokazuje, że zmysłowość nie musi graniczyć z wulgarnością ("Elevate").

Gorgon City nie wymyślili niczego nowego, nagrali jednak płytę pełną wyśmienitych imprezowych a zarazem niepozbawionych szlachetności utworów. Zgrabnych, pełnych wdzięku, subtelnie naznaczonych smutkiem. Przebojowych, kuszących, słodko-gorzkich.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!